Znana jest już opinia biegłego, obecnie przesłuchiwani są świadkowie. Prokuratura nie wyklucza też tezy, że przedszkolanki wiedziały, że maluch zażył tabletki, ale nie zareagowały od razu – wracamy do sprawy 4-letniego chłopca, który w jednym z prywatnych przedszkoli połknął tabletki na uspokojenie przez co – w opinii biegłego – jego życie było realnie zagrożone.

– Uzyskaliśmy już opinię biegłego z zakresu medycyny sądowej. Wiemy na pewno, że zagrożenie dla życia i zdrowia dziecka było bardzo poważne, stąd postępowanie kwalifikowane jest jako choroba realnie zagrażająca życiu. Tabletki, które zażyło dziecko, był to lek uspokajający – informuje Liliana Łukasiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Obecnie przesłuchiwani są świadkowie z przedszkola, w którym doszło do tego zdarzenia.
– Z uwagi na dobro śledztwa nie mogę mówić o szczegółowych okolicznościach. Wyjaśniamy bowiem czy czasowa reakcja ze strony pracowników przedszkola była prawidłowa i czy w ogóle postępowanie pracowników przedszkola wobec tego dziecka było prawidłowe i nie narażało go na bezpośrednie niebezpieczeństwo. Odrębną kwestią jest, kto te tabletki tam podrzucił i czy ta osoba nie naraziła dziecka na niebezpieczeństwo i czy miała świadomość, że te leki mogły być znalezione i zażyte przez dziecko – zauważa prokurator Łukasiewicz.
– Prokuratura zakłada wersję, że personel miał świadomość, że dziecko zażyło te tabletki, natomiast nie zareagował od razu. O szczegółach nie mogę tutaj informować – podkreśla Liliana Łukasiewicz.
Przypomnijmy. Sytuacja miała miejsce pod koniec sierpnia 2024 roku na terenie jednego z prywatnych przedszkoli. Dzieci miały przebywać wraz z opiekunkami na terenie przylegającego do placówki placu zabaw.
Jeden z chłopców w pewnym momencie miał podnieść blister tabletek psychotropowych. Na nagraniach z monitoringu było widać, że podnosi tabletki z ziemi. Nie wiadomo ile z nich połknął. Chłopiec zaczął tracić przytomność, zatem natychmiast powiadomiono rodziców i wezwano pomoc.
Trafił do tutejszego szpitala, a stamtąd – śmigłowcem LPR – do jednego z wrocławskich szpitali. Przez chwilę jego życie było zagrożone, przebywał na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej. Na szczęście chłopiec doszedł do siebie i czuje się już dobrze.
Czynności prokuratorskie są w toku, póki co nikt nie usłyszał jeszcze zarzutów w tej sprawie.