19-letni Kacper usłyszał diagnozę, która zmienia jego życie, ale chce pomóc innym

10209

19-letni Kacper Siudziński z Lubina zaledwie 2,5 miesiąca temu dowiedział się, że ma ostrą białaczkę limfoblastyczną. Po pierwszym załamaniu, przyszła jednak myśl, że trzeba walczyć o swoje zdrowie i mimo że jest zamknięty w szpitalu, może też pomóc innym. On i jego rodzina postanowili opowiedzieć swoją historię, by uzmysłowić zdrowym osobom, jak ważne jest oddawanie krwi i że to nie są puste slogany, a realne ratowanie życia.

Zazwyczaj piszemy o chorych, którzy potrzebują drogiej terapii za granicą i zbierają na nią pieniądze. Ta historia będzie jednak inna.

19-letni Kacper Siudziński to tegoroczny maturzysta, absolwent I Liceum Ogólnokształcącego w Lubinie. Jeszcze kilka miesięcy temu jego życie kręciło się przede wszystkim wokół zdania egzaminu dojrzałości i dostania się na studia. Kacper marzył o nauce w Danii, ale gdy wybuchła pandemia, zmienił plany i zamierzał złożyć papiery na biotechnologię w Gdańsku. Zaangażował się też wraz z kolegą i koleżankami w tworzenie Fundacji Praktycznie, której celem jest nauka w działaniu. W planach były warsztaty dla młodzieży, ale na przeszkodzie stanęła pandemia, więc swoją aktywność młodzi przenieśli do sieci (więcej o Fundacji można przeczytać TUTAJ).

Po zdaniu matury 19-latek wraz z grupą przyjaciół wybrał się na Kaszuby, na kajaki.

– Przez cały czas byłem osłabiony. Nie miałem na nic siły. W dodatku w nogę ugryzł mnie pająk. Poszedłem do lekarza, dostałem antybiotyki. Zrobiłem też badania – wspomina Kacper.

I tak na początku lipca on i jego rodzina dowiedzieli się, że to nie zwykłe osłabienie, a ostra białaczka limfoblastyczna. Od tamtej pory Kacper przebywa w szpitalu w Legnicy. Ma już za sobą dwa cykle chemioterapii, czeka na trzeci.

Lubinianin nie ukrywa, że gdy usłyszał diagnozę przeżył szok. Na początku przyszło załamanie. Kacper uświadomił sobie, że w tym roku nie pójdzie na studia, a to jest przecież jego marzenie i to go dodatkowo podłamało. Nie pomagało również to, że został zamknięty w szpitalnej sali, właściwie w czterech ścianach. Z powodu pandemii koronawirusa nie ma bowiem w szpitalu tradycyjnych odwiedzin. Pozostał mu kontakt przez Messengera czy WhatsAppa, dzięki którym nie tylko słyszy, ale też widzi tatę, mamę, młodszą siostrę oraz swoją dziewczynę. Rodzice mimo wszystko starają się też jak najczęściej przyjeżdżać. Stoją wtedy pod szpitalem, pod oknem sali, w której przebywa ich syn.

Dziś jest już lepiej. Kacper znowu planuje. Po pokonaniu choroby chce pójść na studia medyczne. I choć na maturze wcale nie poszło mu źle, zamierza w przyszłym roku poprawić wynik z biologii, żeby mieć jeszcze większe szanse na dostanie się na medycynę. Myśli o psychiatrii dziecięcej lub biotechnologii.

– W szpitalu zrozumiałem, jak ważna jest krew. Że to nie tylko puste słowa i nie da się jej wyprodukować, trzeba ją po prostu oddać. A zapotrzebowanie jest bardzo duże. Chciałbym przyczynić się do zwiększenia świadomości ludzi, jak ta krew jest potrzebna – mówi Kacper.

19-latek zaczął od znajomych, ale nie chce na nich poprzestać. Jego rodzina też namawia wszystkich do otwarcia serc i podzielenia się krwią.

– Do niedawna żyliśmy jakby w bańce. Gdy Kacper trafił do szpitala i zobaczyliśmy, jak dużo krwi potrzebuje, bo oprócz chemioterapii ma też transfuzje, zrozumieliśmy namacalnie, jak ważne jest oddawanie krwi i że nie da się jej wyprodukować – mówi Krzysztof Siudziński, tata Kacpra. – Nasz syn otrzymał jej bardzo dużo, więc chcielibyśmy ją niejako oddać, zachęcając wszystkich do jej oddawania. Pobudzić ludzi do bycia wrażliwym na cudze nieszczęście – dodaje.

Pan Krzysztof, jego żona Agnieszka i 13-letnia córka Amelia czekają aż Kacper będzie mógł wrócić ze szpitala do domu, a w międzyczasie zachęcają wszystkich: „Otwórz serce, oddaj krew”. Nie jest ważne jaką masz grupę krwi, możesz też pójść do punktu krwiodawstwa gdziekolwiek w Polsce się znajdujesz. Jeśli chcesz pomóc Kacprowi i innym potrzebującym, po prostu powiedz rejestrując się, że oddajesz krew dla Kacpra Siudzińskiego z Lubina. W Lubinie oddział RCKiK działa przy szpitalu na ulicy Bema w poniedziałki i w piątki od godz. 7 do 16, a od wtorku do czwartku od 7 do 12. Szczegóły można znaleźć TUTAJ.


POWIĄZANE ARTYKUŁY