Co drugi dzień do biura powiatowego rzecznika konsumentów w Lubinie trafia skarga. Większość dotyczy wadliwych towarów, ale od pewnego czasu rośnie liczba przypadków, w których mieszkańcy borykają się z niesolidnymi wykonawcami usług.
Od początku roku na biurko Łukasza Dajewskiego, który w Starostwie Powiatowym w Lubinie zajmuje się sprawami konsumentów, trafiły 172 sprawy. Coraz więcej z nich dotyczy umów o dzieło lub zleceń, w których wykonawca nie stanął na wysokości zadania. Dominują tu usługi stolarskie, budowlane, remontowe, instalacyjne, ale zdarzyły się też skargi na źle wykonany tatuaż lub makijaż permanentny, biżuterię na indywidualne zamówienie, piec kaflowy, a nawet niepoprawnie dobrane i wykonane okulary.
To o tyle znamienne, że w dobie Internetu, gdy łatwo komuś wystawić opinię w serwisie ogłoszeniowym albo społecznościowym, niedbali lub nieuczciwi usługodawcy powinni być łatwi do rozpoznania.
– Największe problemy są z firmami, które istnieją od niedawna lub istnieją, ale formalnie ich działalność jest zawieszona. Nieuczciwi przedsiębiorcy rejestrują firmy na „słupa”, zmieniają adresy, nazwy, strony internetowe. Dlatego bardzo uczulam na jak najdokładniejsze wyszukanie informacji o wykonawcy, któremu zamierzamy coś zlecić – przestrzega Dajewski. – Warto też sprawdzić w bazie online CEIDG, czy dana firma nie ma zawieszonej działalności. Nie powinna wtedy realizować żadnych zleceń.
Wśród spraw, którymi się zajmował lubiński rzecznik konsumentów, największe wrażenie zrobiła na nim historia młodego mężczyzny, który wrócił do Polski z pracy za granicą i zaczął budowę domu.
– Zapłacił sto tysięcy złotych za dach – gotówką, bez żadnego potwierdzenia – opowiada Łukasz Dajewski. – Pół roku później dach zaczął przeciekać, wykonawca go naprawił, ale po dwóch miesiącach sytuacja się powtórzyła i wtedy wykonawca odmówił uznania reklamacji. Ten pan tłumaczył mi, że do takiego sposobu działania zmusiła go sytuacja. Nie wnikałem w szczegóły, tylko skierowałem go już do kancelarii prawnej. Fakt jest jednak taki, że nie ma żadnego dowodu na to, że w ogóle zapłacił za wykonanie jakiejkolwiek usługi przez tę firmę – dodaje.
Rzecznik przyznaje, że opisany przez niego przypadek jest skrajny, ale problemów z niesolidnymi wykonawcami mieszkańcy powiatu mają na tyle dużo, że zlecanie czegokolwiek ustnie i bez potwierdzenia zapłaty należy uznać dziś za co najmniej ryzykowne.
– Nie da się w stu procentach zabezpieczyć przed osobami niesolidnymi lub wręcz zwykłymi oszustami. Pisemne zamówienie, umowa, zapłata najlepiej przelewem lub gotówką, ale z pokwitowaniem jej odbioru przez drugą stronę – to podstawa. Bez tego nie sposób udowodnić, że w ogóle coś komuś zlecaliśmy. Te dokumenty mogą być nawet odręcznie spisane, ale z podpisami zleceniodawcy i zleceniobiorcy już mają wiążącą moc – wskazuje.
Co ma być zrobione, w jakim terminie, za jaką cenę i jak ma ona być uregulowana – to najważniejsze rzeczy, które powinny być ściśle uzgodnione. Warto też uzgodnić, co będzie, gdy wykonawca nie zrealizuje usługi w terminie lub zrobi to nieprawidłowo.
Przykłady takich umów można dziś łatwo znaleźć w Internecie. Ponadto profesjonalna firma reguły ma swoje wzory dokumentów, więc spisanie umowy powinno być prostą formalnością. Wcześniej jednak trzeba ją dokładnie przeczytać. Można też poprosić o jej wcześniejsze sprawdzenie rzecznika konsumentów; taka konsultacja jest bezpłatna.