W Lubiniu i poszłem – co na to profesor Miodek?

2554

– W Lubiniu? Często słyszę tę formę, będąc w tej okolicy. Kwidzyn, Lubin i Będzin to trzy takie feralne nazwy w Polsce, gdzie miesza się te paradygmaty fleksyjne – mówi profesor Jan Miodek, który gościł dziś w naszym mieście z okazji Dni Kultury Polskiej, trwających właśnie w II LO.

Dlaczego, szczególnie przejezdni, zamiast „w Lubinie”, mówią „w Lubiniu”?

– Stąd się to bierze, że jest Lubań, że jest dużo słów, które mają na końcu „ń”. Tak jak we Wrocławiu jest Ostrów Tumski – mówi się na Ostrowie Tumskim, a nawet mieszkający tam biskupi potrafią powiedzieć i napisać „na Ostrowiu Tumskim”, bo są takie słowa, które odmieniają się miękko tematowo – paw, o pawiu. Więc tak samo tu – Lubin to stara nazwa, pochodząca od imienia osobowego Luba, utworzona przyrostkiem -in. Są już nawet notacje z XII w. z dopełniaczem i już tam użyta jest forma „z Lubina”. Zawsze na końcu było twarde „n” – podkreśla prof. Miodek. – W moich rodzinnych stronach jest Będzin i tam też co drugi człowiek ma ochotę mówić „w Będziniu”. A powinno być oczywiście: do Lubina, do Będzina; w Lubinie, w Będzinie. Podobnie jest z Kwidzynem Pomorskim. Kwidzyn, Lubin, Będzin – to trzy takie feralne nazwy w Polsce, gdzie miesza się te paradygmaty fleksyjne – tłumaczy.

Profesor przyjechał dziś do Lubina na zaproszenie dyrekcji II Liceum Ogólnokształcącego. W ramach Dni Kultury Polskiej, językoznawca wygłosił dla młodych wykład „Polszczyzna 1918-2018”. Sala gimnastyczna w ogólniaku pękała w szwach. Byli zaproszeni goście, ale też uczniowie innych szkół. Jaki jest dziś najważniejszy przekaz do młodych?

– Żeby byli sobą w języku. To przesłanie i do młodych, i do starszych. Kiedyś, jeśli pojawiła się jakaś głupia innowacja językowa i zdarzyło się, że ona się utrwaliła, to potrzebowała 50 albo 100 lat. Dzisiaj każe głupstwo wypowiedziane we wtorek, w środę już się staje własnością połowy społeczeństwa. Wiadomo – prasa, radio, telewizja, internet – to się rozprzestrzenia bardzo szybko. Ja już jestem dość stary, więc trochę tych mód językowych przeżyłem, ale takich natrętów leksykalnych, utrwalanych dziś głównie przez media, wcześniej nie było – przekonuje profesor Miodek.

Językoznawca podaje konkretne przykłady. Jak mówi, nie irytuje go tak bardzo używane często „poszłem” czy „przyszłem”. – To po prostu analogia do form żeńskich. Jeśli ktoś mówi „poszłem”, „wyszłem”, to wystarczy mu powiedzieć „słuchaj, nie babiej gramatycznie. To one, kobiety, mówią poszłam, wyszłam. Ty, stuprocentowy mężczyzna, mówisz poszedłem, wyszedłem” – podkreśla Jan Miodek.

Są jednak formy, które doprowadzają profesora do furii. – Na moich oczach obumarły takie formy jak „coś jest trudne, skomplikowane, niełatwe, nieproste”. Wszystko jest dziś „ciężkie”. Jest tak ciężkie, że aż nie do zniesienia. Tak jak co drugi Polak każdy akapit myślowy kończy przewlekłym i rozciągniętym „taaak”. „Taak, poszedłem do kina, taak. I obejrzałam ten film, taak. I było bardzo fajnie, taak” – no przecież to można zwariować. To są takie natręty, które mnie sto razy bardziej denerwują niż „poszłem” – podkreśla.

Profesor przyznaje też, że dziś języka uczy się właśnie od młodych. Szczególnie widać to w jego programie telewizyjnym „Słownik polsko@polski”. – Jego integralną częścią są sondy uliczne. Zawsze proszę realizatorów żeby slang młodzieżowy był dopełnieniem tej polszczyzny starej, trochę inteligenckiej ze słowami typu permanentny i ewidentny. Żeby to się równoważyło. I przyznam się, że jak dostanę scenariusz programu nasycony słowami, używanymi przez nastolatków, to muszę otworzyć internet, żeby zobaczyć co to znaczy. W tradycyjnych papierowych słownikach tych słów jeszcze nie ma. Więc ja się cały czas uczę – uśmiecha się.

Dodajmy, że Dni Kultury Polskiej potrwają w II LO do jutra. – W naszej szkole to już tradycja. Bardzo się cieszymy, że – dzięki staraniom pana Ryszarda Techmańskiego – w tym roku udało się zaprosić do nas profesora Jana Miodka. Rzadko się zdarza taki gość, więc młodzież i nauczyciele bardzo chcieli uczestniczyć w dzisiejszym wykładzie. Dni Kultury to też wspólne śpiewanie pieśni patriotycznych, konkurs historyczny, przedstawienie dla gimnazjalistów na podstawie „Pana Tadeusza” – podsumowuje dyrektor szkoły, Tomasz Radziej.


POWIĄZANE ARTYKUŁY