Nauczycielka z Lubina walczy o życie

1693

W październiku biegała jeszcze na 10 km. Teraz, chudsza o kilkanaście kilogramów, ma problemy z mówieniem i najprostszymi czynnościami. Rak kolejny raz dał o sobie znać, atakując odległymi przerzutami. Nauczyciele i uczniowie II Liceum Ogólnokształcącego w Lubinie, stoją murem za swoja ulubioną panią od wychowania fizycznego, Sylwią Maliszewską, i robią co mogą by wróciła do szkoły. – Mam 47 lat. Walczę i mam ogromne pragnienie życia. Bardzo proszę o pomoc w wygraniu tej walki – mówi lubinianka, która zbiera pieniądze na leczenie.

Nauczycielka wychowania fizycznego i pierwszej pomocy, miłośnicza sportu, hand made i podróży. Fanka zdrowego trybu życia i odżywania. 7 lat temu diagnoza – niedrobnokomórkowy rak złośliwy prawego płuca. Pani Sylwii wycięto wówczas jeden płat płuca i powoli nabierała sił. Jej kondycja była na tyle dobra, że wróciła do sportu i żyła jak każda inna zdrowa osoba. Niespełna pół roku temu, jesienią jeszcze biegała.

Dwa lata temu, w lutym 2017, pani Sylwia miała nawrót choroby – na opłucnej pojawiły się przerzuty. – Poddałam się kolejnej operacji a później cyklowi chemioterapii. Guzy zmniejszyły się o połowę, ale w maju 2018 zaczęły odrastać. Mimo to nie poddawałam się – mówi kobieta.

Znał ją lubiński park run. We wrześniu ubiegłego roku zaliczyła jeszcze Biegowy Potop Szwedzki, w październiku wzięła udział w dziesięciokilometrowym biegu charytatywnym w obronie zwierząt Azji. Teraz sama potrzebuje pomocy.

Już jesienią wiedziała, że coś jest nie tak. Płytki oddech, kaszel, ból ramienia. Zdawała sobie sprawę z postępu choroby, ale nie chciała opuszczać szkoły, która jest dla niej całym życiem. – Kocham moją młodzież, uwielbiam tam uczyć – mówi z trudem pani Sylwia. – Tak bardzo się cieszyłam, że po urlopie zdrowotnym mogłam wrócić na salę do moich uczniów. Nie mogłam ich zawieźć – dodaje wzruszona.

Niestety, niefortunny upadek unieruchomił nauczycielkę i od tej pory jest w domu. – Gdyby nie wypadek nadal chodziłabym do szkoły. Podczas zajęć wychowania fizycznego zaplątałam się w siatkę i upadłam. Upadłam na bark, który już wcześniej bardzo mnie bolał. Wtedy okazało się, że jest gorzej niż przypuszczałam – opowiada lubinianka.

Biegowy Potop Szwedzki wrzesień 2018

Pani Sylwia Maliszewska poddała się w Poznaniu programowi klinicznemu, immunoterapii. – Niestety ten czas podarowałam jedynie chorobie, bo po zakończeniu, zaczęła galopować… – opowiada zawiedziona. – Teraz pojawiły się przerzuty do głowy, na kościach, w węzłach chłonnych. Woda w opłucnej utrudnia mi mówienie i funkcjonowanie. Schudłam kilkanaście kilogramów – wylicza.

Kobieta została z problemem sama. – Lubiński szpital postawił na mnie krzyżyk i odesłał do domu – mówi cicho.

Pani Sylwia od lat samotnie wychowuje dwójkę dorosłych już dzieci. 24-letnia córka robi ostatni rok magistra we Wrocławiu, 21-letni syn pomaga mamie w domu, ale i on jest zdruzgotany całą sytuacją. Rodzice mieszkają daleko. W całej tej tragedii, trafiła jednak na wielu dobrych ludzi. – Zaopiekowało się mną lubińskie hospicjum. To niesamowite miejsce i wspaniali lekarze, którzy otoczyli mnie opieką. Dostałam leki, dzięki nim znów mogę jeść i lepiej się czuję – tłumaczy kobieta.

II Liceum Ogólnokształcące gdzie uczyła, stoi za nią murem. – Zaangażowanie ludzi przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Pomaga zarówno dyrekcja jak i uczniowie – opowiada.

Pani Sylwia Maliszewska zbiera pieniądze na termoablację w Warszawie. Leczenie nie jest refundowane przez NFZ i kosztuje 16,5 tysiąca złotych za zabieg. – Ale do tego jeszcze daleka droga. W tej chwili czekam w kolejce do Dolnośląskiego Centrum Onkologii we Wrocławiu. Gdy zwolni się dla mnie łóżko, zacznę tam radioterapię głowy i chemię paliatywną drugiego rzutu. Tym samym wykorzystam już wszystkie drogi leczenia w NFZ. Dopiero gdy pomyślnie zakończę leczenie we Wrocławiu, zgłoszę się na termoablację – tłumaczy. Tutaj liczy się i czas, i pieniądze.

Pani Sylwia Maliszewska oraz jej bliscy bardzo proszą o pomoc. – Fundacja Onkologiczna Nadzieja jest w pełni legalna. W dodatku, pieniądze będą dla mnie dostępne szybciej. Proszę również o odpis 1%, ale pieniądze z odpisu będę mogła zobaczyć dopiero w październiku… Tutaj liczy się czas. Jeśli ktoś chciałby wspomóc mnie wcześniej to może to uczynić poprzez wpłatę darowizny. Pensja nauczycielska nie jest wysoka, jestem samotną mamą dwójki dzieci, a wszystko kosztuje – mówi lubinianka.

Pieniądze dla pani Sylwii Maliszewskiej można wpłacać TUTAJ.

Fot. archiwum prywatne


POWIĄZANE ARTYKUŁY