Afera wyborcza!

45

W gminie Rudna nagle zaczęło przybywać wyborców. Oficjalnie od końca października spis mieszkańców uprawnionych do głosowania zwiększył się o 40 osób. Są podejrzenia, że wcześniej dopisanych mogło być nawet kilkaset osób. Nieprawidłowości zauważyła Gminna Komisja Wyborcza i zwróciła się do wójta Władysława Bigusa o wyjaśnienia. Te były dość pokrętne, dlatego sprawę zgłoszono na policję. – To mała gmina, w której może zaważyć każdy głos. My nie mamy instrumentów, żeby tę sprawę wyjaśnić, dlatego uważamy, że powinna się tym zająć policja. I to jeszcze przed drugą turą wyborów – uważa Bogdan Dudek, szef Gminnej Komisji Wyborczej w Rudnej.

Teoretycznie do spisu wyborców dopisać mógł się każdy. Każdy, kto mieszka w tej gminie. Wystarczyło złożyć wniosek do urzędu z informacją, że choć jesteśmy zameldowani na przykład w Lubinie, to mieszkamy w Rudnej. Po sprawdzeniu czy taka sytuacja rzeczywiście ma miejsce, wójt mógł zdecydować o dopisaniu nas do spisu wyborców. Problem w tym, że – jak sugerują nasze źródła – w Rudnej pojawiły się spore nadużycia.

– Jedno gospodarstwo to na razie same fundamenty. A tam zameldowanych jest podobno ponad 20 osób – mówi nam jedna z mieszkanek. – Więc ja się pytam kto na to pozwolił? Gdzie są deklaracje śmieciowe tych osób? Urzędnik naruszył prawo czy zrobił to za zgodą wójta? W końcu pracę urzędników nadzoruje wójt. A drugie pytanie – ile tych osób w końcu dopisano? 50? 100? W tak małej gminie każdy głos może zdecydować o wygranej – zauważa.

Sygnały o nieprawidłowościach zaczęły też docierać do członków Gminnej Komisji Wyborczej. – Otrzymaliśmy informację, że dopisano 11 osób w ciągu ostatniego miesiąca. W spisie wyborców okazało się jednak, że od końca października przybyło około 40 wyborców. Coś tu się nie zgadzało, więc poprosiliśmy wójta o wyjaśnienie rozbieżności. Co więcej nie wiemy czy wcześniej też nie dopisywano wyborców – informuje Bogdan Dudek.

Odpowiedź była jednak bardzo wymijająca. – Wójt odpisał nam, że zwolnił już wicewójta Andrzeja Bobrka, który odpowiadał w urzędzie za organizację wyborów. Tyle że my nie prosiliśmy o zwolnienie urzędnika, a wyjaśnienie sprawy – zaznacza.

Także w trakcie głosowania, 16 listopada, miały miejsce sytuacje, które potwierdzają, że wyborcy mogli pojawić się w tej gminie pierwszy raz i wcale tam nie mieszkają. – Przychodzili ludzie, którzy byli zagubieni. Mówili, że chcieliby zagłosować, ale nie wiedzą gdzie. Ponadto busy tego dnia jeździły jak szalone i ciągle podwoziły kogoś pod lokale wyborcze – mówi nam jeden z członków obwodowej komisji.

Dlatego po konsultacjach komisja zdecydowała, że przekaże sprawę miejscowej policji. – Nie chcemy być posądzeni, że nie dopełniliśmy naszych obowiązków – zaznacza Bogdan Dudek.

Wójt Władysław Bigus przebywa na urlopie. Do końca tygodnia będzie przekonywał mieszkańców, żeby zagłosowali na niego w drugiej turze. Materiał na ten temat wyemitowała TVP Wrocław. Władysław Bigus sam przyznał w nim, że dopisanych wyborców było znacznie więcej, być może nawet 250 osób!

Ale nie poczuwa się do winy. Co więcej, odpowiedzialność przerzuca na kandydatów na radnych. – Ja nie podejmowałem działań, które w sposób zamierzony i świadomy miałyby przysporzyć komukolwiek dodatkowych wyborców. A za to, co było robione przez kandydatów na radnych i innych, którzy byli tym zainteresowani, to ja za to nie jestem w stanie ponosić odpowiedzialności – powiedział w TVP Wrocław Bigus.

Czy zamierza więc skontrolować spis wyborców w jego gminie? – Ja bym tego chciał – odpowiada lakonicznie.

Jedyna nadzieja na wyjaśnienie tej sprawy pozostaje już tylko w policji. Czasu jest niewiele, bo do niedzielnych wyborów, gdzie Władysław Bigus zmierzy się w drugiej turze z Waldemarem Latosem, pozostało już tylko dwa dni.

Jeżeli okaże się, że dopisywano wyborców, którzy wcale nie mieszkają w Rudnej, będą podstawy do unieważnienia wyborów. Osoby odpowiedzialne za złamanie prawa, muszą się też liczyć z karą. Włącznie z karę więzienia do lat trzech.

Coraz więcej pojawia się też opinii, że podobne praktyki stosowane są u sąsiadów: w gminie wiejskiej Lubin oraz w Ścinawie. Tam też wójt Irena Rogowska oraz burmistrz Andrzej Holdenmajer walczą w drugich turach o kontynuowanie kadencji.

– Urzędnicy z gminy muszą meldować u siebie rodziny. Ale ludzie tak robią, bo boją się, że stracą pracę – mówią mieszkańcy z podlubińskich wsi, którzy chcą zostać anonimowi.

Mimo kilku prób w obu urzędach nie było nikogo, kto mógłby oficjalnie skomentować tę sprawę.


POWIĄZANE ARTYKUŁY