„Zimna wojna” znowu w kinie

220

Jeśli ktoś jeszcze nie widział tego filmu, powinien się wybrać do kina – już w najbliższy czwartek, 9 maja, w cyklu Kultura Dostępna w lubińskim Heliosie będzie można obejrzeć „Zimną wojnę”.

Kultura Dostępna to cykl, w ramach którego pokazywane są tylko polskie filmy, a bilet kosztuje zaledwie 10 zł. Seanse odbywają się w czwartki o godzinie 13 i 18.

W najbliższy czwartek, 9 maja, wyświetlony zostanie nominowany do Oscara film Pawła Pawlikowskiego „Zimna wojna”. Twórcy nagrodzonej Oscarem „Idy” przeniosą nas tym razem do lat 50. i 60. XX wieku, stalinowskiej Polski i budzącej się do życia Europy. Na tym tle rozgrywa się historia wielkiej i trudnej miłości dwojga ludzi, którzy nie potrafią być ze sobą i jednocześnie nie mogą bez siebie żyć. Jednym z głównym bohaterów filmu „Zimna wojna” będzie… muzyka, będąca połączeniem polskiej muzyki ludowej z jazzem i piosenkami paryskich barów minionego wieku.

W ramach 13. edycji Kultury Dostępnej pokazane jeszcze zostaną:

16 maja – „Kamerdyner”

23 maja – „Zabawa zabawa”

30 maja – „7 uczuć”

6 czerwca – „Jak pies z kotem”

13 czerwca – „Autsajder”

20 czerwca – „Miszmasz czyli Kogel Mogel 3”

27 czerwca – „Fuga”

4 lipca – „Ciemno, prawie noc”

11 lipca – „Córka trenera”

18 lipca – „Całe szczęście”

25 lipca – „53 wojny”

1 sierpnia – „Kurier”

8 sierpnia – „Planeta singli 3”

15 sierpnia – „Dywizjon 303. Historia prawdziwa”

22 sierpnia – „Ułaskawienie”

29 sierpnia – „Monument”

Szczegóły na temat cyklu można znaleźć na stronie www.helios.pl.


Krytyk poleca, czyli recenzja Łukasza Maciejewskiego – filmoznawcy, krytyka filmowego i teatralnego

„Zimna wojna”

Co można napisać o filmie, o którym napisano już chyba wszystko? Chyba tylko tyle, że „Zimną wojnę”, film fenomen, film który pozostanie już w historii naszego kina, należy oglądać indywidualnie: bez konieczności sięgania do cudzych opinii i interpretacji. To film który świetnie poddaje się tego typu poznawczej swawoli.

Paweł Pawlikowski opowiada niby klasyczną historię miłością, i to opowiada ją z siłą „Casablanki” i innych evergreenów: finezyjnie, z rzemieślniczą pewnością, wielkim talentem, ale punkt docelowy, autorska teza lub interpretacja, wymykają się już jakimkolwiek pewnikom. Pawlikowski jest ponad wszystkie tezy. Jak każdy wielki twórca współczesnego kina pozwala zobaczyć w tej autobiograficznej, jak pisze reżyser dedykując film swoim rodzicom, historii, dokładnie to, co chcemy. W tym sensie „Zimna wojna” może okazać się również historią prywatną dla niemal każdego z widzów. To nie tylko relacja z trudnej, niemożliwej miłości utalentowanej, chropowatej i pełnej charakteru dziewczyny (życiowa rola Joanny Kulig) do pastelowego, chmurnego chłopca (wspaniały Tomasz Kot), ale także opowieść o czasach, o ludziach, o zachowaniach i emocjach, które są stałe, niezmienne, przynależą do każdego czasu i każdej epoki. Chodzi o konformizm, hipokryzję, albo o szczerość i prawdę, tę prawdę, dla zachowania której decydujemy się na ofiarę, na poświęcenie. Cena za owo poświęcenie może być bardzo wysoka. To cena życia, albo – jak w tym przypadku – cena śmierci.

„Zimna wojna”, nieskazitelna formalnie, opowiadana z wielkim talentem do storytellingu, ma też wymiar wielkiego epickiego dzieła zamkniętego w niespełna półtorgodzinnej klamrze czasowej. To opowieść o czasach, ludziach, filmowa saga w starym stylu, ale stworzona jednak z bardzo współczesnymi dla języka filmowego środkami. Owa dychotomia pomiędzy spojrzeniem twórców wstecz, osadzeniem „Zimnej wojny” w klasyce polskiego i światowego kina (raj dla poszukiwaczy odnośników, inspiracji i cytatów wszelkiego rodzaju), a świadomością prowadzenia narracji, budowania nastroju rytmem, muzyką i znakomitymi aranżacjami klasyków „Mazowsza”, robi ogromne wrażenie.

„Zimna wojna” prowadzi do celu różnymi ścieżkami. Kino muzyczne i melodramat, film o Polsce i o polskości, o niemożności ucieczki od Polski, i niemożności pogodzenia się z Polską, film o miłości mężyczyny do kobiety, i kobiety do mężczyzny, a wreszcie film o zdradzie, ofierze, pokucie i pojednaniu. Tak wiele można zobaczyć, odkryć i zrozumieć w jednym osiemdziesięciopięciominutowym dziele (a pewnie i dużo więcej).

Tak, „Zimna wojna” to już klasyk, evergreen. Film który nigdy nie zniknie.

Łukasz Maciejewski


POWIĄZANE ARTYKUŁY