Zbrodnia Lubińska opowiedziana przez młodych filmowców

483

Można było usłyszeć bardzo różne opinie. Jedni nie kryli wzruszenia, inni podkreślali, że czują niedosyt. Jednak wszyscy, którzy wzięli dziś udział w przedpremierowym pokazie krótkometrażowego filmu „Rykoszety”, zgodnie przyznają, że bardzo dobrze, iż powstał film o Zbrodni Lubińskiej. Tę produkcję będzie można obejrzeć w kinie Muza również w najbliższą sobotę, 1 września. Wstęp na pokaz jest bezpłatny.

W dzisiejszym przedpremierowym pokazie wzięli udział również twórcy filmu

– Podjęli się naprawdę trudnego zadania – mówi o młodych filmowcach, którzy zrealizowali tę produkcję starosta lubiński Adam Myrda. – Gdy pierwszy raz usłyszałem, że ktoś chce realizować film o Zbrodni Lubińskiej, ucieszyłem się, bo to jest też moja historia, moje życie, brałem w tym udział. Bardzo mi zależało, by taki film powstał – przyznaje starosta, który objął film „Rykoszety” honorowym patronatem. – Pomyślałem też, że dwóch młodych ludzi (operator Marcin Lesisz i reżyser Jakub Radej – przyp. red.), braci, ale nie bliźniaków, porywa się z motyką na księżyc, ale może ten księżyc zdobędzie. I zdobyli. Jeśli słowo dziękuję coś znaczy, to bardzo dziękuję za to, że ten film powstał. Przepraszam za moją niedowiarę – powiedział Adam Myrda po obejrzeniu „Rykoszetów”.

Pochodzący z Lubina Marcin Lesisz i nieznający wcześniej historii Zbrodni Lubińskiej Jakub Radej wraz z ekipą stworzy 30-minutowy film fabularny, próbując oddać atmosferę i przybliżyć wydarzenia z sierpnia 1982 roku. Co ważne, nikomu nie zależało na zrobieniu dokumentu, choć przed powstaniem scenariusza odbyło się wiele rozmów z uczestnikami tamtych wydarzeń. Filmowcy chcieli stworzyć opowieść uniwersalną. Powstało więc kilku bohaterów, których losy przeplatają się z historycznymi wydarzeniami.

Fotos z filmu „Rykoszety”/Fot. Maciej Bernaś

Nie wszystkich do końca zadowoliły efekty pracy młodych twórców. Dziś na sali kinowej Muzy zasiadła szczególnie wymagająca publiczność, bo w przeważającej większości osoby, które pamiętają wydarzenia sprzed 36 lat i brali w nich udział.

– Czujemy pewien niedosyt – stwierdza Zbigniew Korczowski, który 31 sierpnia 1982 r. współorganizował i uczestniczył w pokojowej manifestacji w Lubinie. – Tak jakby to się działo w małej wiosce, parę osób, a można było wykorzystać zdjęcia dokumentalne tłumów, gdzie były tysiące, szczególnie w drugim dniu. Tak jakbym tam w ogóle nie był, a przecież jak szliśmy na drugi dzień, te tłumy, to miasto drżało, milicja się pochowała – wspomina.

– U mnie też jest pewien niedosyt – mówi Mirosław Młodecki, który po wprowadzeniu stanu wojennego współorganizował strajk okupacyjny w Zakładach Górniczych Lubin, gdzie pracował. – Ja zawodowo byłem związany z Michałem Adamowiczem. Wiadomo, film główne fabularny, autorzy jakiś tam plan mieli i próbowali go zrealizować. Ale moim zdaniem zdjęcie, które rozsławiło Lubin i udokumentowało zbrodnię komunistów tutaj na naszym społeczeństwie, to jest zdjęcie jak niosą Michała Adamowicza. A tu jest historia, która kręciła się wokół Brygidy Wieczorek – dodaje.

Za to Stanisława Trajkowska, wdowa po Andrzeju Trajkowskim, który zginął w 1982 roku od milicyjnych kul, po projekcji filmu była poruszona i wzruszona.

Konferencja prasowa z udziałem filmowców, aktorów i starosty

– Bardzo dobrze, że film budzi emocje, mogą to być też emocje skrajne – stwierdza reżyser Jakub Radej. – Część świadków chciałaby, żeby tam wystąpiły postacie z ich nazwiskami. Niestety jest to niemożliwe w półgodzinnym filmie. Z Michałem Wawrzeckim, współscenarzystą zdecydowaliśmy się akurat na takich bohaterów – mówi. – Dla nas ten film jest trochę przenoszoną ciążą, bo powstawał długo, z racji tego, że to był trudny temat. Jednak zdecydowaliśmy się nie na to, że to jest trzech aktorów w piwnicy, którzy mówią, jak ich milicja gnębi, ale chcieliśmy pokazać dużo scen i przedrzeć się przez dwa pokolenia – dodaje.

W filmie można zobaczyć między innymi Andrzeja Chyrę, pochodzącego z tego regionu, który choć w wydarzeniach z 1982 roku nie brał udziału, to słyszał o nich z pierwszej ręki – od kolegów. Aktor uczył się wówczas w lubińskim liceum, a z rodziną mieszkał w Polkowicach.

– Może manifestacja (pokazana w filmie – przyp. red.) komuś wydawała się za mała, ale film powiedział coś bardzo istotnego o atmosferze tamtych czasów, jak to funkcjonowało. Historia tej pary – dziewczyny, która ma wyjechać i chłopaka, który ma dojechać – jest osnową pozwalającą nanizać tych parę oczek i zrozumieć te wydarzenia jakby w szalonym skrócie. Jakbyśmy próbowali zabrać się do tej historii i bardzo precyzyjnego rozpoznawania sytuacji, to trzeba by zrobić pełny metraż. W filmie zobaczyłem coś, czego się nie spodziewałem. To znaczy: lato, z jednej strony beztroska, z drugiej zadziorność i to, że ci ludzie nie dają się złamać, a czasem dają. To pokazuje, jak trudno było się nie złamać, że to było chyba prawdziwe bohaterstwo – stwierdza.

Fotos z filmu „Rykoszety”/Fot. Maciej Bernaś

Dla operatora Marcina Lesisza ten film to spełnienie jednego z marzeń. Marcin pochodzi z Lubina i od wielu lat myślał o opowiedzeniu historii Zbrodni Lubińskiej

– Tutaj młodzi ludzie w tej historii widzą jakąś tajemnicę, chcą ją odkrywać. Tym bardziej, że w Lubinie to, co się wydarzyło, jest wciąż przypominane, jest w pamięci ludzi – mówi Marcin Lesisz. – Staraliśmy się znaleźć złoty środek na opowiedzenie tej historii. Spotykaliśmy się ze świadkami tych wydarzeń. Zrealizowaliśmy film, starając się zrobić go jak najbardziej profesjonalnie – przyznaje.

Dziś „Rykoszety” zostały pokazane po raz pierwszy szerszej publiczności. Drugi przedpremierowy pokaz zaplanowano na najbliższą sobotę, 1 września, na godzinę 12. Wstęp jest bezpłatny, trzeba tylko wcześniej odebrać wejściówkę w kasie Muzy.

Kolejny pokaz odbędzie się 26 września w Warszawie. Później film wyruszy na festiwale w kraju i za granicą. Filmowcy chcieliby też pokazać produkcję w telewizji.

Poniżej również fotosy z filmu, fot. Maciej Bernaś oraz Stefan Korc


POWIĄZANE ARTYKUŁY