Zaraz zostanie dziadkiem. Najpierw musi pokonać glejaka

5094

W tym roku, po 40 latach pracy w kopalni, miał przejść na emeryturę i wreszcie poświęcić czas rodzinie. Wkrótce zostanie dziadkiem, marzył, by poprowadzić córkę do ołtarza. Niestety plany przerwała druzgocąca diagnoza – najniebezpieczniejszy, najgorzej rokujący nowotwór mózgu – glejak wielkopostaciowy IV stopnia. Lubinianin Krzysztof Szczepaniak prosi o pomoc finansową na immunoterapię w Niemczech.

To miał być wyjątkowy rok. Po 40 latach pracy w Zakładach Górniczych Lubin emerytura pojawiła się na wyciągnięcie ręki. – Moja siostra wychodzi za mąż. Tato marzył, aby poprowadzić ją do ołtarza. Wszyscy w domu żyli przygotowaniami do ślubu. W dodatku tato miał spędzać więcej czasu na działce i z jego ukochanymi kotami – opowiada Jakub Szczepaniak, syn pana Krzysztofa.

Niestety trzy miesiące temu, podczas codziennej podróży do pracy, pan Krzysztof stracił przytomność w autobusie i dostał ataku padaczki. – Tato był okazem zdrowia, nigdy na nic nie chorował – wspomina syn. – Od chwili ataku do momentu diagnozy minęło tylko kilka godzin – dodaje.

W szpitalu, po szeregu szczegółowych badań, orzeczono że przyczyną ataku padaczki był guz mózgu płata skroniowego. – Niechętnie udzielano nam informacji – wiedzieliśmy jedynie, że podejrzewają nowotwór, ale już wtedy był to cios – relacjonuje Jakub Szczepaniak. – Niespełna rok wcześniej na raka odeszła babcia – dopowiada.

Od razu zdecydowano o usunięciu guza. – Tatę operowali w bydgoskim Szpitalu Wojskowym. Lekarz po operacji był zadowolony, mówił że prawdopodobnie wycięto guza w całości. Ale nikt nam nie dał gwarancji – mówi cicho mężczyzna.

Niedługo potem przyszedł wynik biopsji. Okazało się, że lubinianin ma do czynienia z najgorszym rodzajem nowotworu, najbardziej złośliwym – glejakiem wielopostaciowym IV stopnia.

Rak wtargnął do ich życia w czasie, który miał być najpiękniejszym. – Chwilę po diagnozie tato dowiedział się, że zostanie dziadkiem – mówi syn.

Obecnie Krzysztof Szczepanik przebywa we wrocławskim Szpitalu Onkologicznym przy ul. Hirszfelda, gdzie pobiera skojarzoną terapię. – Tato jest w trakcie sześciotygodniowego cyklu chemio- i radioterapii – relacjonuje pan Jakub. – Czuje się dobrze, jak na taką poważną operację i chemię, ale zdajemy sobie sprawę z zagrożenia – mówi.

– Tato ma wielką wolę walki. Chce poznać swojego wnuka oraz w maju poprowadzić córkę do ołtarza. Chce oglądać ją na nowej drodze życia – relacjonuje pan Jakub.

Szansą dla lubinianina jest immunoterapia w niemieckiej Kolonii. W tamtejszej klinice, pacjenci z glejakami poddawani są terapii, która stymuluje ich układ odpornościowy. Niestety kwota jest zbyt wysoka dla rodziny chorego – terapia kosztuje 400 tysięcy złotych.

Każdy, kto chciałby wspomóc Krzysztofa Szczepaniaka może to zrobić, przelewając pieniądze na stronie internetowej siepomaga.pl lub fundacjaonkologicznanadzieja.org.pl

Fot. archiwum prywatne


POWIĄZANE ARTYKUŁY