Warcaby jego miłością

148

Edward Twardy nigdy by nie przypuszczał, że warcaby stupolowe odegrają kiedyś ważną rolę w jego życiu. Od dziesięciu lat uprawia ten sport już zawodowo, reprezentując Polskę na zawodach międzynarodowych.  

Swoją przygodę z warcabami rozpoczął bardzo wcześnie, ale i szybko skończył. Jeszcze będąc dzieckiem rozstał się z nimi podczas pewnego lata. – Kiedy miałem siedem, albo osiem lat, pojechaliśmy z bratem na kolonię. Wtedy graliśmy w warcaby, ale te zwykłe. Latem wszystkich zawsze ogrywaliśmy. Wtedy też moja przygoda z warcabami się skończyła – wspomina Edward Twardy, który wrócił do dyscypliny dziesięć lat temu.

Warcaby stupolowe zaczęły fascynować Edwarda Twardego w momencie, kiedy zamiast na zawody szachowe, pojechał na turniej w warcaby. Zajmował z początku niższe lokaty, ale wciągnęło go to do tego stopnia, że otrzymał licencję i z roku na roku podwyższał swoją klasę. Zaczął samodoskonalenie, które polegało na wykonywaniu notatek, czytaniu książek i treningu praktycznym. Od 2013 roku podjął decyzję, że zajmie się warcabami na poważnie.

– Namówił mnie świętej pamięci Mietek Lodziński. Podjąłem się rywalizacji. Był może jeden czy dwa turnieje w Składowicach. Później na tym się skończyło. W sumie marzeniem była gra w szachy, ale choruję na oczy, bo mam jaskrę. Z tego też tytułu należę do lubińskiego koła Polskiego Związku Niewidomych.  Jego prezes, a więc Teresa Woś pyta mnie czy chcę należeć do klubu. Odrzekłem, że tak i zapisali mnie do Sudetów Kłodzko. Najpierw wysłali mnie na szkolenie szachowe. Dwa tygodnie, praktycznie nic nie płacąc do Dadaju. Szkolił mnie tam mistrz Polski w warcaby, Ryszard Suder. Byłem szachami zafascynowany. Wróciłem pełen nadziei, że będę grał w szachy, ale z Kłodzka zadzwonili czy nie chcę jechać na warcaby. Od zawodów do zawodów zacząłem mieć poczucie, że chcę być w tym lepszy i tak pięć lat temu ostatecznie podjąłem decyzję o solidnym szkoleniu się w tym kierunku – podkreśla Edward Twardy.

180-kartkowe zeszyty, które wypełnił do ostatniej kratki, są jego almanachem wiedzy odnośnie różnych kombinacji, gry pozycyjnej i różnych wariantów gry w warcaby. Całą zimę poświęcił na edukację. Budził się o czwartej rano przed pracą trenując, a po pracy wracał do swojego zamiłowania.

– Po tej zdobytej wiedzy pojechałem na zawody półfinału mistrzostw Polski do Krynicy Zdroju. Tam wszystkich kosiłem jak szło. Zająłem drugie miejsce. Pojechałem na wielkie finały. Zremisowałem z arcymistrzem Polski! Mogłem z nim wygrać, ale niestety na ostatniej prostej górę wzięła trema. Musze właśnie nad tym teraz pracować. Z roku na rok jest coraz lepiej – mówi mieszkaniec Księginic.

Dzięki warcabom zwiedził praktycznie cała Polskę, a jako reprezentant naszego kraju również zwiedza świat. – Tak myślę, że w sumie dzięki mojej chorobie nie trafiłbym do Kłodzka i nie zaczęłoby się to wszystko. Może tak to miało się ułożyć – podkreśla Edward Twardy.

W tym roku do dziewiątej rundy podczas mistrzostw Polski był drugi, a w dwóch ostatnich rundach nie wytrzymał nieco mentalnie. Zajął szóste miejsce, ale dostał powołanie do kadry narodowej Polski. Za nim mistrzostwa świata w Bułgarii, zawody w Czechach czy Węgrzech, a we wrześniu tego roku start w Turcji w Pucharze Świata. – Chciałbym przy tej okazji podziękować byłemu prezesowi Mirosławowi Kolerskiemu, który tolerował moje zamiłowanie i pozwalał mi na wyjazdy, a także kolegom za możliwość wyjazdu na zawody – puentuje zawodnik.   

Fot. Archiwum prywatne Edwarda Twardego


POWIĄZANE ARTYKUŁY