Trzynastoletnia dziewczynka ma złamany nos, ukruszone dwa zęby i rozciętą wargę. Napadła na nią grupa dwunastu nastolatek, jej rówieśniczek. Gdyby nie dwóch przypadkowych chłopaków, nie wiadomo, czy ta historia nie skończyłaby się gorzej.
Rodzice trzynastolatki nie potrafią ukryć emocji. I nie ma się im co dziwić. Ich dziecko zostało napadnięte w środku miasta w środowe popołudnie. Dziewczyna wracała autobusem numer 1 do domu około godziny 17, jechała w kierunku Przylesia.
– Nie wysiadła na przystanku pod domem, ale wcześniej, pod galerią, bo do autobusu wsiadła duża grupa dziewczyn i córka się przestraszyła – relacjonuje mama pobitej dziewczynki.
Podobno poszło o jakiegoś chłopaka i zazdrość. Koleżanki trzynastolatki mówiły później jej mamie, że słyszały, że nastolatka ma dostać za to spoliczkowana, ale nie spodziewały się, że sytuacja może przerodzić się w coś tak groźnego.
Gdy trzynastolatka wysiadła z autobusu, grupa zrobiła to samo. Na przystanku dziewczyna dostała w twarz od jednej z napastniczek. Próbowała uciec i ruszyła w stronę domu. Gdzieś między budynkami została ponownie napadnięta. Bito ją i szarpano za włosy. Jak wynika z relacji matki dziewczynki, pomogli jej dwaj przechodnie – chłopcy około szesnastoletni. Grupa dziewczyn próbowała jeszcze wypchnąć pobitą na ulicę, ale chłopcy odpędzili napastniczki i odprowadzili nastolatkę pod dom.
– Moja córka około godziny 17.30 wróciła do domu z zakrwawioną twarzą! – wspomina mama trzynastolatki. Dziecko trafiło na pogotowie, a rodzice najpierw próbowali zatrzymać napastniczki, a później zgłosili sprawę na policję.
– Zależy mi, by winne zostały odpowiednio ukarane za swój czyn, bo nie może być tak, żeby dziewczyna w wieku 13 lat o godzinie 17.15 nie mogła sama wrócić do domu, a przychodzi ze zmasakrowaną twarzą! – denerwuje się lubinianka, która starając się wyjaśnić, co się stało, dotarła do rodziców kolejnych dzieci pokrzywdzonych przez tę grupę. – Mama jednej z dziewczynek dręczonych przez te gimnazjalistki, wydawało się odetchnęła z ulgą, że ktoś się nie bał i zgłosił sprawę na policję. Jej córka była dręczona, ale prosiła mamę, żeby nie zgłaszała sprawy, bo będzie jeszcze gorzej – dodaje.
Podobno bijące nakręciły filmik telefonem z całego zdarzenia. – Najbardziej biły ją trzy dziewczyny, reszta pomagała, przytrzymywała – wspomina lubinianka. – Córka się nie przyznaje, ale wiem, że jest przestraszona – dodaje.
Dwie napastniczki już zostały zatrzymane przez policję.
– Sprawą od razu zajęli się policjanci, którzy na co dzień pracują z nieletnimi. Wczoraj zostały zatrzymane dwie dziewczynki, które według naszych ustaleń prawdopodobnie miały największy udział w tym pobiciu. Są to dziewczynki w wieku 13 lat – mówi aspirant sztabowy Jan Pociecha, rzecznik prasowy lubińskiej policji. – Za wcześnie, by mówić o nich cokolwiek więcej. Z całą pewnością będą sprawdzane kartoteki i to, czy te dziewczynki były notowane, czy też nie. Na chwilę obecną musimy spokojnie wyjaśnić tę sytuację, a jak wiemy, jeśli chodzi o nieletnich, są to sprawy delikatne, gdyż chodzi o dzieci – dodaje policjant.
Zatrzymane dziewczyny trafiły wczoraj do policyjnej izby dziecka we Wrocławiu, a dzisiaj sąd zdecydował, że najbliższe dwa miesiące spędzą w schronisku dla nieletnich. Policja cały czas szuka pozostałych napastniczek. Rzecznik stróżów prawa przyznaje, że sprawa jest poważna.
– Odkąd pracuję w policji, nie przypominam sobie takiego drastycznego zdarzenia na terenie powiatu lubińskiego, jak w tym przypadku, gdzie dwanaście nastolatek bierze udział w pobiciu jednej dziewczynki – dodaje aspirant sztabowy Pociecha.
Mama pobitej nastolatki uważa, że takich spraw nie powinno się zamiatać się pod dywan i ma nadzieję, że jeśli agresywne gimnazjalistki jeszcze komuś zrobiły krzywdę, to teraz poszkodowani zgłoszą się na policję. Żałuje natomiast, że nie udało jej się podziękować chłopcom, którzy pomogli jej córce.
– Chciałabym im podziękować za bezinteresowną pomoc. Zareagowali, podczas gdy ludzie stojący na przystanku i widzący całą sytuację nic nie zrobili – mówi.
O baczne obserwowanie swoich dzieci i poważne traktowanie nastoletnich kłopotów apeluje również lubińska policja.
– Dopóki policja nie ma zgłoszenia, nie może nic zrobić, ma związane ręce. Jeżeli chodzi o sytuacje, w których dochodzi do niejasności pomiędzy dziećmi, starajmy się je wyjaśnić, nie zostawiajmy tego u siebie w domu, nie zamiatajmy tego pod dywan, bo może dojść do takiego zdarzenia, jak teraz, poważniejszego – mówi rzecznik lubińskiej policji.