Szkoła uwodzenia w Kulturze Dostępnej

15

W najbliższy czwartek, 16 lutego, w cyklu Kultura Dostępna w lubińskim Heliosie będzie można obejrzeć „Szkołę uwodzenia Czesława M.”.

Szkoła uwodzenia Czesława M.
Fot. Robert Jaworski

Kultura Dostępna to cykl, który prezentuje dobre polskie kino, ale za to w niewielkiej cenie. Bilety kosztują bowiem 10 zł. W tym roku rozpoczęła się szósta już edycja tego projektu.

W czwartek o godzinie 18 w lubińskim kinie Helios kolejny pokaz z cyklu Kultura Dostępna. Tym razem wyświetlona zostanie produkcja „Szkoła uwodzenia Czesława M.”. To ciepła i optymistyczna historia o poszukiwaniu szczęścia i własnej drogi. Film o zaskakujących konsekwencjach życiowych wyborów. W roli głównej zobaczymy Czesława Mozila.

Czesław M., gwiazda polskiego rynku muzycznego, niespodziewanie porzuca życie warszawskiego celebryty. Przypadkiem trafia do Świnoujścia. Poznaje Adama i Zygmunta, byłych stoczniowców, którzy próbują rozkręcić własny biznes. Wspólnie wymyślają plan pozornie doskonały: postanawiają otworzyć pierwszą w mieście szkołę uwodzenia dla mężczyzn.

Szczegóły na temat seansu można znaleźć na www.helios.pl.

Poniżej recenzja filmu Łukasza Maciejewskiego.

Aleksander Dembski, twórca znakomitego, prześmiewczego fabularyzowanego dokumentu „Basia z Podlasia” o Holendrze szukającym w Polsce odpowiedniej żony, w pełnometrażowym debiucie szuka dla siebie miejsca nieobsadzonego w polskim kinie od czasów Kondratiuka czy Piwowskiego. To pozycja ironisty o postawie stańczyka, dostrzegającego rozmaite zgrubienia i dysfunkcje naszej rzeczywistości pokazane jednak w tonacji surrealnego żartu, w oparach absurdu i nośnej metafory.

„Szkoła uwodzenia Czesława M.” to właśnie tego rodzaju propozycja. Czesław Mozil, popularny i lubiany muzyk i showman, jest w filmie sobą, ale i postacią fikcyjną. Dembski łączy opowieść o bezrobotnym muzyku (Mozil) który z faworyta systemu muzycznego staje się jego autoparodią, z wzorowaną na „Goło i wesoło” historią pary stoczniowców rozkręcających interes życia. Na pierwszym planie króluje – nieco wszakże zagubiony – Mozil, a w małych epizodach pojawiają się między innymi Krzysztof Materna, Nergal czy Artur Andrus.

Doceniam ambitny zamysł. To miało być coś w stylu Monty Pythona zderzonego z klimatem skandynawskich, bardzo smutnych, ale i bardzo przy tym zabawnych skandynawskich komedii w rodzaju filmów „Gołąb przysiadł na gałęzi i rozmyśla o istnieniu” czy „Fusi”. Jeżeli ktoś jest otwarty na tego rodzaju propozycje, pomimo pewnych słabości debiutanta, przyjmie tę propozycję z otwartością i życzliwością.

Łukasz Maciejewski


POWIĄZANE ARTYKUŁY