Światła dla aut, nie dla pieszych

170

Czy to możliwe, że wyczekiwana od lat przebudowa skrzyżowania pod Castoramą nie rozwiąże problemów mieszkańców Miroszowic? W projekcie nie zaplanowano ani nowego przejścia dla pieszych, ani poprawy bezpieczeństwa na tym już istniejącym.

Sprawa przebudowy skrzyżowania dróg krajowych 3 i 36 trwa już od 2012 roku, kiedy GDDKiA opracowała dokumentację projektową i wprowadziła to zadanie do Programu Redukcji Liczby Ofiar Śmiertelnych. – Sygnalizacja na pewno powstanie w tym roku, jednak na tę chwilę nie wiemy kiedy dokładnie – deklarował już w 2014 r. ówczesny rzecznik wrocławskiego oddziału GDDKiA, Michał Radoszko. I tak co roku.

Kiedy w końcu w ubiegłym roku dyrekcja ogłosiła przetarg na tę inwestycję, stało się jasne, że o pieszych zapomniano, a projekt zakłada jedynie oświetlenie drogi w miejscu istniejącego przejścia za Castoramą.

Mieszkańcy Miroszowic, a także pracownicy stacji paliw czy hotelu Europa są zaskoczeni. Nawet po przebudowie skrzyżowania, nadal nie będą mogli pieszo bezpiecznie dotrzeć do pracy i do domu.

– Brak kładki nad drogą czy sygnalizacji i bardzo duży ruch, zwłaszcza w godzinach porannych i popołudniowych sprawiają, że przejście przez jezdnię graniczy z cudem – mówi Juliusz Pająk, który w imieniu mieszkańców Miroszowic próbuje przekonać dyrekcję do montażu świateł na przejściu dla pieszych. – Dochodzi do tego, że bezsilnym pieszym próbującym przejść przez drogę z Miroszowic do Lubina i odwrotnie pomagają pracownicy obecni na budowie – opowiada.

Na wysyłane pisma i apele dyrekcja odpowiada, że po zakończeniu przebudowy skrzyżowania będzie prowadzić obserwacje dotyczące zmian ruchu i rozważy możliwość montażu świateł dopiero wtedy, kiedy zagrożenie jeszcze bardziej wzrośnie. Czy to znaczy, że na przejściu musi ktoś zginąć?

– Przejście dla pieszych niedaleko skrzyżowania to dla mieszkańców Miroszowic jedyna droga do Lubina. Jest to droga do szkoły dla wielu dzieci ze wsi, dla osób starszych, które chcą w mieście zrobić zakupy. Chodzą tędy samodzielnie już uczniowie szkoły podstawowej, a na przejściu nie ma nawet mrugających, ostrzegawczych świateł – mówią rozżaleni mieszkańcy. – To przejście dla pieszych jest tuż za zakrętem, za górką, kierowcy jadą tutaj bardzo szybko. Jeśli do wypadków nie dochodzi codziennie, to tylko dlatego, ze większość z tego przejścia nie korzysta, bo się boi. Nasze dzieci jada do szkoły autobusem, nawet jeśli zaczynają lekcje później i muszą czekać w szkole. Po prostu boimy się je puszczać przez to przejście – dodają.

O komentarz zapytaliśmy u źródła. Okazuje się, że sprawa nie jest jeszcze przesądzona i być może sygnalizacja mogłaby powstać w ramach trwającego już remontu. Argumenty mieszkańców wydają się niepodważalne, zwłaszcza, że gotowość do partycypacji w kosztach wyraził też wójt i gminny samorząd. GDDKiA zajmie się tym tematem w nadchodzącym tygodniu. 

 


POWIĄZANE ARTYKUŁY