Straż pożarna i sanepid w Biedronce

251

Wczoraj około godziny 14 straż pożarna musiała interweniować w lubińskim Centrum Dystrybucyjnym Biedronki. Jeden z pracowników skarżył się bowiem na złe samopoczucie podczas prac konserwatorskich. Po strażakach w firmie pojawili się też przedstawiciele sanepidu.

Firma zewnętrzna wylewała posadzkę w oddzielnej części hali. Zastosowano tam preparat na bazie rozpuszczalników organicznych. W pewnym momencie jeden z mężczyzn, niezwiązany z firmą wykonującą remont, pracownik spółki Jeronimo, poskarżył się, że jest mu słabo.

Straż pożarna, która przybyła na miejsce, stwierdziła, że wszystkiemu winne są opary, których nawdychał się mężczyzna. Niemniej, służby nie zakwalifikowały tej substancji jako toksycznej ani zarażającej życiu. Wystarczyło wywietrzyć pomieszczenia.

– Mężczyźnie zrobiło się słabo. Zbyt długo przebywał w pobliżu oparów. Po pracownika Jeronimo przyjechało pogotowie i został przetransportowany do Regionalnego Centrum Zdrowia w Lubinie – tłumaczy mł. bryg. Eryk Górski, komendant lubińskiej staży pożarnej.

Po badaniach mężczyzna został wypuszczony do domu.

Do tej pory w Centrum Dystrybucji pracuje lubiński sanepid. – W tej chwili przeprowadzamy kontrolę dodatkową i ustalamy szczegóły – mówi Janina Szelągowska, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lubinie. – Wylewanie posadzki miało miejsce w oddzielnej części hali. Istnieje małe prawdopodobieństwo, żeby produkty spożywcze uległy skażeniu. Cała ocena ryzyka należy już do właściciela hurtowni – tłumaczy szefowa lubińskiego sanepidu.


POWIĄZANE ARTYKUŁY