Śledztwo w sprawie śmierci hutnika

83

Prokuratura wyjaśni, jak doszło do niedzielnej tragedii w Hucie Miedzi Legnica. Śledczy zbadają, czy śmierć jej pracownika była spowodowana nieszczęśliwym wypadkiem, czy te że zaniedbaniami natury organizacyjnej.

Fot. KGHM
zdjęcie ilustracyjne (fot. KGHM)

Mężczyzna zmarł około godziny 10 rano. Był suwnicowym i pracował w sekcji rafinacji ogniowej na wydziale pieców anodowych. Jego ciało znalazł jeden z kolegów.

– Udał się na przerwę śniadaniową, a na jego miejscu stanął innych suwnicowy. Gdy z przerwy nie wrócił, rozpoczęto poszukiwania – dzwoniono na jego telefon komórkowy, sprawdzono służbową szafkę – relacjonuje Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Lubinie. – Około godziny 13 w pobliżu tzw. karuzeli, czyli urządzenia służącego do przemieszczania form zalewanych surówką miedzi, zauważono but. Ciało tego pana znaleziono w kanale technologicznym o głębokości trzech metrów – dodaje.

Dotarcie do zmarłego pracownika utrudniały urządzenia, dlatego prokurator polecił ich częściowy demontaż. Dopiero po kilku godzinach można było stwierdzić, że hutnik doznał rozległych obrażeń czaszkowo-mózgowych.

Jutro przeprowadzona zostanie sekcja zwłok mężczyzny. Prokurator przypuszcza, że do śmierci hutnika mogło dojść na skutek nieszczęśliwego wypadku, jednak na tym etapie nie wyklucza także, że w hucie miały miejsce organizacyjne zaniedbania. – Ze wstępnych ustaleń wynika, że nie powinien on znajdować się w obrębie tych urządzeń – dodaje Liliana Łukasiewicz.

Tragiczny wypadek bada także komisja wypadkowa powołana przez dyrekcję huty.

Zmarły hutnik miał 48 lat. Był legniczaninem. W zakładzie pracował od 1994 r., zasiadał też w zakładowej komisji NSZZ „Solidarność”. Osierocił córkę. Po jego śmierci w KGHM ogłoszono trzydniową żałobę.


POWIĄZANE ARTYKUŁY