Ruszył proces za znęcanie się nad labradorami

172

W lubińskim sądzie rejonowym ruszył proces przeciwko Ukraińcowi, który w czerwcu zostawił osiem szczeniąt labradorów w rozgrzanym samochodzie pod jednym z lubińskich hipermarketów i poszedł na zakupy. Proces ruszył, mimo że oskarżony po raz kolejny nie stawił się w sądzie. Wyrok w tej sprawie ma zapaść 9 listopada.

Sytuacja miała miejsce 24 czerwca. Pisaliśmy o niej TUTAJ. 29-letni Ukrainiec wiózł do Niemiec osiem szczeniaków. Na dworze panował ukrop, a mężczyzna zamknął labradory w bagażniku bez wody i jedzenia. W międzyczasie zostawił psy w zamkniętym samochodzie i poszedł na zakupy. Przypadkowe kobiety usłyszały piski zwierząt i wezwały policję. Ci wybili szybę w samochodzie i uratowali przegrzane szczeniaki. Jak mówił weterynarz – w ostatniej chwili.

Proces został już raz odroczony, bo Ukrainiec nie stawił się w sądzie. Teraz sytuacja się powtórzyła. Sędzia zdecydowała jednak o rozpoczęciu procesu bez jego udziału. Ukrainiec oskarżony jest o znęcanie się nad zwierzętami w ten sposób, że w nieodpowiednich warunkach przewoził je w zamkniętym samochodzie, a później pozostawił w rozgrzanym pojeździe, czym naraził na utratę życia lub zdrowia.

W sądzie zeznawał m.in. weterynarz, który opiekował się zwierzętami

Sędzia Agnieszka Bem-Iwańska odczytała wyjaśnienia mężczyzny, które ten złożył na komendzie policji zaraz po zdarzeniu. Zapewniał, że nie chciał zrobić zwierzętom krzywdy, bo handluje psami, więc one są jego źródłem dochodu. Mężczyzna tłumaczył, że przyjechał do Polski po psy i sprzedawca zapewnił go, że ma odpowiednie boksy do przewozu zwierząt. Ale na miejscu okazało się, że to nieprawda. Wziął więc zwierzęta i pojechał. Właśnie w Lubinie, a dokładnie hipermarkecie Auchan, planował kupić dla nich odpowiednią klatkę.

Tych zeznań nie potwierdzili jednak przesłuchiwani świadkowie. Jeden z policjantów, który brał udział w akcji, zapewniał, że spotkany w sklepie Ukrainiec miał tylko koszyk z artykułami spożywczymi.

Ukrainiec zapewniał też, że w czasie transportu dawał zwierzętom jeść i pić. Tego też nie potwierdzają świadkowie. – Kiedy wybiliśmy szybę w aucie, aby wyciągnąć zwierzęta, te od razu rzuciły się do tlenu. Takiego jazgotu jeszcze nie słyszałem, a od dawna pracuję ze psami. Szczeniaki były mocno wycieńczone – przyznaje uczestniczący w akcji policjant.

Zły stan zwierząt potwierdza też lekarz weterynarii Grzegorz Nowacki, który został wezwany przez policję, by zaopiekować się szczeniakami. – Jeszcze 15 minut i mogłoby być dla nich za późno. Już w lecznicy, kiedy zabrałem je do siebie, wciąż miały temperaturę ciała 40 stopni Celsjusza. Dopuszczalna temperatura u zwierząt to 38,6 stopni Celsjusza – przyznaje weterynarz. – Nie miały tam żadnych misek z wodą, żadnych puszek z karmą – zapewnia.

Podczas rozprawy okazało się też, że tak naprawdę nie wiadomo, gdzie oskarżony Ukrainiec kupił psy. W lubińskim sądzie przesłuchiwany był mężczyzna, którego Ukrainiec wskazał jako sprzedawcę. – Ja sprzedałem mu psy, ale w maju, a nie w czerwcu. I nie osiem labradorów, a pięć golden retrieverów. Moje psy mają też chipy, a te znalezione nie były oznakowane – zapewnia mężczyzna.

Sąd przesłuchał też m.in. kobiety, które wezwały policję. Wyrok w tej sprawie zapadnie 9 listopada.


POWIĄZANE ARTYKUŁY