Pęknięta rura i telefony, których nikt nie odbiera

192

Woda lała się z sufitu, a pani Izabela obdzwaniała wszystkie dostępne numery, szukając pomocy. Okazało się jednak, że telefony, które w teorii są alarmowe czy dyżurujące, są takie tylko z nazwy. – Co w sytuacji awarii wodno-kanalizacyjnej ma zrobić lokator? Do kogo zwrócić się o pomoc, gdy na przykład pęknie kaloryfer w sezonie zimowym. Ironizując, może zamiast telefonów przydałoby się szkolenie lokatorów w zakresie obsługi zaworów w piwnicy. Czy lokatorowi w ogóle wolno ruszać zawór? – pyta retorycznie mieszkanka jednego z bloków przy ulicy Kamiennej.

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Pani Izabela miała podwójnego pecha: pękła rura w pionie i zalewało ją od sąsiada z góry, w dodatku wydarzyło się to w nocy, około godziny 22.

– O godzinie 21.53 zadzwoniłam na pogotowie wodno-kanalizacyjne, gdzie poinformowano mnie, że usuwanie tej awarii nie należy do ich obowiązków. Następnie zadzwoniłam na kolejne podane przez administratora numery, umieszczone na tablicy na klatce schodowej. Obydwa nie odpowiadały. Zastanawiam się, czy podane numery są prawdziwe – opowiada lubinianka.

Kolejną osobą, do której się zwróciła, był gospodarz domu. Tu również nie otrzymała pomocy ani wskazówek, gdzie powinna się zwrócić. Gdy woda zaczęła wlewać się do przedpokoju, zdesperowana kobieta zadzwoniła na… policję. Poradzono jej, by złożyła skargę w spółdzielni.

Dopiero rano lubiniance udało się skontaktować ze spółdzielnią mieszkaniową. Awaria została naprawiona tymczasowo.

– Została założona opaska, a w przyszłym tygodniu czeka nas wymiana rury, czyli pewne kolejne zalanie – dodaje pani Izabela.

Zapytaliśmy w Spółdzielni Mieszkaniowej Ustronie IV, dlaczego nikt nie odbiera pod numerami telefonów, które zostały wskazane jako alarmowe.

– Dyżurny się rozchorował, a nikogo innego w tym czasie nie było w biurze, ale uzupełnimy dyżury – zapewnia Paweł Dec, prezes zarządu SM Ustronie IV.

Fot. Czytelnik
Fot. Czytelnik

POWIĄZANE ARTYKUŁY