Najsłynniejsza seksuolog PRL-u w Kulturze Dostępnej

144

Film o najsłynniejszej seksuolog czasów PRL-u będzie można obejrzeć w najbliższej Kulturze Dostępnej w lubińskim Heliosie. Seans zaplanowano na czwartek, 25 maja.

Fot. Jarosław Sosiński/Watchout Productions

Kultura Dostępna to projekt, dzięki któremu szerokie grono odbiorców może zapoznać się z polską sztuką filmową. Jednocześnie zniwelowana została jedna z głównych barier w dostępie do kina, jaką jest wysoka cena biletów. Wejściówki kosztują bowiem tylko 10 zł.

Niedawno ruszyła siódma już edycja cyklu. Widzowie będą mieli okazję między innymi poznać biografie nietuzinkowych osób. Już w najbliższy czwartek o godzinie 18 wyświetlona zostanie produkcja „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej”, a później pokazane zostaną między innymi filmy „Powidoki” oraz „Maria Skłodowska-Curie”.

Szczegóły na temat seansu można znaleźć na stronie www.helios.pl.

Poniżej recenzja filmu „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej” Łukasz Maciejewskiego.

Co prawda nie wywodzę się z pokolenia, dla którego „Sztuka kochania” Michaliny Wisłockiej była elementarzem tytułowej sztuki kochania, ale wydanie bestsellera Wisłockiej godnie prezentowało się w bibliotece moich rodziców, stojąc tuż obok albumu z malarstwem z „Ermitażu” i „Wojną i pokojem” Tołstoja. Godne towarzystwo. Pani Michalina byłaby zadowolona. Z wczesnego dzieciństwa pamiętam także samą Michalinę Wisłocką. Występowała dosyć często w telewizji, nie pamiętam o czym mówiła, zapewne o seksie, ale to były wówczas dla mnie wtedy tematy nie tyle tabu, co zwyczajnie mało ciekawe. Interesowały mnie samochodziki resorówki – nie eros, bardziej sen niż seks. Wisłocka ciekawiła mnie natomiast jako osobowość, zwracała uwagę wyglądem – tymi wszystkimi kolorowymi, frywolnymi, ukwieconymi chustami na głowie, wchodzącymi jakby w polemikę z całą resztą jowialnego, staromodnego stylu.

Wstyd przyznać, na całe lata zapomniałem jednak o odważnej pani Michalinie, gdzieś tam krążyła sobie być może na obrzeżach pamięci, ale moja własna „sztuka kochania” od tamtej pory niejedno miała imię, i Wisłocka do niczego nie była mi potrzebna. Wróciła z impetem – dzięki udanej filmowej biografii w reżyserii Marii Sadowskiej. To wręcz wzorcowy, tak zwany biopic, biografia filmowa, która tak świetnie sprawdzała się od dekad na świecie, zwłaszcza w Hollywood, ale w Polsce była gatunkiem praktycznie nieistniejącym. Pomimo kilku udanych prób („Mój Nikifor”, „Parę osób, mały czas”), przełomem byli dopiero „Bogowie” Łukasza Palkowskiego – film o Zbigniewie Relidze z brawurową rolą Tomasza Kota. Za sukces „Sztuki kochania” odpowiada ten sam skład producencki, co w przypadku „Bogów” z Piotrem Starakiem-Woźniakiem na czele. To kino producenckie tout court: producent zleca napisanie scenariusza, wybiera reżysera, obsadza film, bierze odpowiedzialność za całość. I taki mechanizm sprawdził się po raz kolejny. Maria Sadowska wprawną ręką przeprowadza nas przez biografię Michaliny Wisłockiej, pokazuje przede wszystkim jej walkę o wydanie „Sztuki kochania”, a Magdalena Boczarska w roli Michaliny daje życiową kreację. To film popularny w najlepszym tego słowa znaczeniu. O kobiecie – nie tylko dla kobiet.


POWIĄZANE ARTYKUŁY