Lubińskiemu harcerstwu stuknęła siedemdziesiątka

247

Ania i Hania śmieją się, że gdy raz spróbuje się harcerstwa, to potem nie da się i nie chce z niego odejść. Dla nich stało się ono ważną i fajną częścią życia. Osób myślących podobnie jak te dwie 14-latki jest w lubińskim ZHP obecnie ponad 400. Wszyscy oni świętują właśnie 70-lecie tej organizacji na tym terenie.

Hania i Ania

– Myślę, że oprócz nowinek technicznych, jak smartfon czy laptop, w harcerstwie nic się nie zmieniło – mówi komendant Związku Harcerstwa Polskiego w Lubinie Łukasz Nowicki. – Harcerz zawsze ma na sobie mundur, jest gotowy pomagać innym, chce działać, ma chęci i potrafi poradzić sobie nawet bez nowinek technicznych – dodaje, uśmiechając się.

ZHP istnieje na ziemiach lubińskich już 70 lat. Obecnie zrzesza ponad 400 osób w różnym wieku. Najmłodsze zuchy mają po 5 lat, zaś najstarsza druhna – Franciszka Franczak, która jest dobrym duchem tutejszego harcerstwa – ponad 80.

Choć z nazwy lubiński, tutejszy ZHP działa właściwie na terenie trzech powiatów.

– Częściowo na terenie powiatu polkowickiego, w Chocianowie, gdzie mamy siedem jednostek, bolesławieckiego, gdzie są dwie jednostki, które nam podlegają, oraz oczywiście na terenie Lubina, gminy Lubin, Ścinawy i Rudnej – wylicza komendant lubińskiego ZHP.

Dla 14-letnich przyjaciółek Ani i Hani harcerstwo to przede wszystkim przygoda, ale także miejsce, gdzie mogą poznać nowych ludzi i czegoś się nauczyć.

– Dla mnie zaczęło się pięć lat temu. Na lekcję przyrody przyszła druhna i pokazała nam prezentację o harcerstwie. Pamiętam, że dzięki niej nie pisałam wtedy kartkówki z przyrody. Byłam jej bardzo wdzięczna z tego powodu. Potem poszłam na zbiórkę i tak się wciągnęłam, że jestem w harcerstwie do dzisiaj – uśmiecha się Ania z 14. Drużyny Harcerskiej „Tam i z powrotem”, w której pełni funkcję przybocznej, czyli właściwie zastępcy drużynowego.

Ania przekonała do harcerstwa swoją przyjaciółkę Hanię, która za jej namową i swoich rodziców – kiedyś również harcerzy – pojechała na pierwszy obóz harcerski.

– Pojechałam niechętnie, ale potem już zostałam w ZHP. To było dla mnie duże przeżycie, bo wszystko było nowe. Wtedy pomyślałam, że warto się tego wszystkiego nauczyć – mówi Hania z 14. Drużyny „Tam i z powrotem” oraz przyboczna 19. Grunwaldzkiej Gromady Zuchowej. – Teraz wszyscy nowi przyjaciele, wszystkie pełnione funkcje, biwaki i obozy składają się na jedną wspaniałą część mojego życia – dodaje.

Urodzinowy tort lubińskim harcerzom sprezentował Tomasz Górzyński

Również ci, którzy swoją przygodę z harcerstwem zakończyli wiele lat temu, nie ukrywają, że to była bardzo istotna część ich życia i chętnie by do tego czasu wrócili.

– To było całe moje życie: okres podstawówki, średniej szkoły, a także czasy studenckie – wspomina Joanna Nadolna, która działała w harcerstwie w latach 90. – Bardzo za tym tęsknię. Harcerstwo buduje wartości, zaangażowanie, ale to też zabawa, uśmiech, spotkanie wspaniałych ludzi, z którymi później można wędrować przez całe życie i wiemy, że oni nas nigdy nie zawiodą, kiedy będziemy w potrzebie. Zachęcam wszystkich, choć wiem, że taki styl życia nie każdemu się spodoba – mówi, dodając, że chciałaby, aby również jej dzieci przekonały się, co to znaczy być harcerzem. – Na razie jeszcze są za małe, ale za dwa trzy lata, myślę, że spróbujemy – przyznaje.

Wbrew pozorom, jak przekonuje nas komendant lubińskiego hufca, wciąż jest zainteresowanie harcerstwem.

– Problem jest natomiast z kadrami. W tych zwariowanych czasach gonitwy za pieniędzmi i karierą nie jest łatwo znaleźć osoby, które są gotowe poświęcić swój prywatny czas, na to by poprowadzić drużynę harcerską czy gromadę zuchową i działać z tym najmłodszym pokoleniem Polaków, wyjeżdżać, spędzać czas i wpajać harcerskiego ducha – mówi komendant Łukasz Nowicki. – Natomiast ci, którzy do nas przyjdą, spróbują, to już zostają – dodaje.

Dziś lubińskie zuchy, harcerze, ale także osoby, które mają już za sobą przygodę z harcerstwem spotkali się w Muzie, by świętować urodziny swojej organizacji. Była zabawa, a także czteropiętrowy tort ufundowany przez Tomasza Górzyńskiego, który jest nie tylko radnym miejskim, ale i przewodniczącym Rady Przyjaciół Harcerstwa.


POWIĄZANE ARTYKUŁY