Lubinianie „za”, mieszkańcy wsi „przeciwko”. Ostateczna decyzja należy do rządu

225

Do wojewody dolnośląskiego, a następnie do ministra spraw wewnętrznych i administracji wkrótce trafi wniosek w sprawie zmiany granic Lubina – taką decyzję na dzisiejszej sesji podjęli lubińscy radni miejscy. – Mieszkańcy gminy absolutnie nie mają się czego obawiać. My chcemy zadbać o to, by czuli się dalej dobrze u siebie, natomiast rozwój Lubina i naszego regionu jest uzależniony m.in. od tego przyłączenia – mówi wiceprzewodniczący lubińskiej rady Tomasz Górzyński. Dzisiejsza sesja nie należała jednak do spokojnych, pojawiła się na niej grupa mieszkańców gminy wiejskiej Lubin z wójtem Tadeuszem Kielanem na czele. Było sporo krzyków i emocji.

To nie była spokojna sesja

Najpierw, w grudniu była uchwała intencyjna, następnie w mieście odbyły się konsultacje w sprawie włączenia do Lubina siedmiu miejscowości gminy Lubin, czyli: Chróstnika, Krzeczyna Wielkiego, Miroszowic, Obory, Osieka, Szklar Górnych i Kłopotowa. Gdy znany już były ich wyniki, radni ponownie zajęli się sprawą.

– Mieszkańcy miasta jasno się wypowiedzieli – 70 procent osób biorących udział w ankiecie zdeklarowało chęć przyłączenia siedmiu ościennych sołectw do Lubina i my, jako radni reprezentujący tych mieszkańców będziemy głosowali za przyłączeniem – mówił jeszcze przed rozpoczęciem sesji radny Górzyński.

Konsultacje odbyły się także w gminie wiejskiej Lubin. Tam wyniki były były zupełnie inne – 98,23 proc. z głosujących była przeciwna odłączeniu wspomnianych sołectw. I właśnie wynikami konsultacji w gminie, czyli głosem tamtejszych mieszkańców, a nie lubinian chciał, by kierowano się podczas głosowania radny miejski z Prawa i Sprawiedliwości Franciszek Wojtyczka.

– Powinniśmy uszanować wolę mieszkańców i zakończyć dalszą eskalację – mówił radny Wojtyczka, składając wniosek o usunięcie projektów uchwał dotyczących zmiany granic miasta.

Na sesji pojawiła się grupa mieszkańców gminy Lubin

Jednak większością głosów, przy sprzeciwie radnych PiS oraz radnego Nowoczesnej, zdecydowano, że lubińska rada miejska skieruje wniosek w sprawie poszerzenia granic Lubina do ministra sprawa wewnętrznych i administracji. Radni postanowili również niejako zawrzeć kontrakt społeczny z mieszkańcami, w którym złożyli im kilka deklaracji.

– Przede wszystkim chcemy wskazać mieszkańcom ościennych sołectw, że ich uwagi zostały przez nas zauważone i chcemy im w jakiś sposób zagwarantować, że to, co było podnoszone przez nich w mediach społecznościowych i w dyskusjach, będziemy starali się wykonać – wyjaśnia radny Tomasz Górzyński. – Chodzi między innymi o utrzymanie kół gospodyń wiejskich, ochotniczych straży pożarnych, inwestycji, infrastruktury, utrzymanie i budowanie tożsamości wiejskich ośrodków kultury, placówek oświatowych, zagwarantowanie dostępu do przedszkoli w mieście, a także dopłaty do żłobków – wylicza. – Przyświeca nam idea, by mieszkańcy czuli się bezpieczni podczas tego przyłączenia. Mimo że mogą stać się częścią miasta, chcielibyśmy, żeby czuli się w swoich małych ojczyznach, tak jak do tej pory, żeby nie nastąpiła radykalna zmiana ich stylu życia. Stąd ten kontrakt, który ma im zagwarantować poczucie przynależności do ziemi, gdzie mieszkają – dodaje.

Radni podjęli uchwałę większością głosów

Mimo że obie uchwały zostały przyjęte większością głosów, to dzisiejsza sesja nie należała do spokojnych. Pojawiła się na niej grupa mieszkańców gminy Lubin. Radni obradowali przy wtórze krzyków i terkotek.

– Zastanawiam się, kiedy w tym mieście, w tym regionie zapanuje normalność, normalność, tego chcemy! – krzyczał z mównicy wójt Tadeusz Kielan, mimo że nie dopuszczono go oficjalnie do głosu. – Chcemy, żebyście głosowali demokratycznie, z waszym sumieniem! Czy rozumiecie to, co do was mówię, że chodzi tylko o pieniądze i unicestwienie tej gminy, bo przecież terenów macie mnóstwo! – zwrócił się do radnych. – Kontrakt społeczny? A gdzie byliście do tej pory, co robicie, co robi wasz prezydent? Niech przeprosi wszystkich mieszkańców tej gminy, niech pojedzie na każdą wioskę i powie przepraszam, nie raz, w 31 miejscowościach, tego oczekujemy, tego wręcz żądamy, bo nie jesteśmy, mieszkańcy gminy nie są pasożytami! Nie burzcie porządku świata, mieszkańcy gminy jeżdżą do miasta, bo tak jest na całym świecie. Nic nie wymyślicie, za wszystko płacimy, dzięki nam miasto się rozwija w dużej mierze – wołał, nie kryjąc emocji.

– Mieszkańcy gminy nie są pasożytami! – krzyczał wójt Tadeusz Kielan

– To jest naturalny proces ewolucyjny dla miasta. To jest tak naprawdę tendencja europejska, żeby miasta się powiększały w ten sposób, by mogły rozwijać się płynnie i harmonijnie, a wraz z nimi cały region. Sołectwa, o których mówimy, są tak naprawdę osiedlami Lubina. Tam mieszkają lubinianie, którzy osiedlili się przy naturalnych szlakach komunikacyjnych – uspokaja radny Górzyński.

Teraz decyzja w sprawie zmiany granic Lubina należy do rady ministrów, która, jak pokazuje historia, nie zawsze bierze pod uwagę wyniki konsultacji i opinie mieszkańców. Tak było w przypadku Opola, gdy mieszkańcy okolicznych gmin sprzeciwili się powiększeniu miasta, a rząd jednak był za.

Rząd na podjęcie decyzji ma czas do 31 lipca. Jeżeli zaakceptuje wniosek o rozszerzenie granic Lubina, wejdzie on życie od 1 stycznia następnego roku.


POWIĄZANE ARTYKUŁY