Lubinianie utrwaleni w srebrze

48

Sfotografowali ludzi przypadkowych, którzy przyszli do parku na spacer, i tych, którzy przeczytali o nich w mediach i celowo przyszli się sfotografować. Dotarli do tych, którzy tworzyli historię i tożsamość Lubina – m.in. lutników z byłej fabryki Defil, Łemków, seniorów i górników. Przez cały ten czas fotografom – Pawłowi Sokołowskiemu i Michałowi Sitkiewiczowi – towarzyszyła socjolog Ewa Sidorenko. Gdy oni robili zdjęcia, ona rozmawiała z ludźmi. Powstał w ten sposób portret Dolnoślązaka.

– To projekt o ludziach i dla ludzi, dlatego cieszymy się, że możemy być tu w Lubinie i spotkać się z bohaterami naszych portretów. Wszyscy lubinianie, którzy pozowali nam do zdjęć, mogą się teraz zobaczyć utrwaleni na szkle. Wystawa będzie jeszcze podróżować, potem uczestnicy otrzymają swoje zdjęcia – dodaje.

Cały proces stworzenia fotografii kolodionowej zajmuje około 20 minut. Najpierw szklana płyta jest oblewana chemikaliami. Dziś takiej substancji nigdzie nie dostaniemy, więc Paweł i Michał kupują poszczególne składniki i sami przygotowują mieszankę. Następnie płyta wkładana jest na kilka minut do ciemni. W warunkach polowych to pojemniki i ciemne płótno. Potem płyta umieszczana jest w aparacie i naświetlana, a następnie wywoływana. Lubinianie mogli śledzić cały proces, a przy okazji podzielić się swoją historią.

– Taki mieliśmy pomysł na ten projekt: zdjęcie za historię. Proces fotograficzny trwa ok. 20 minut i ten czas wykorzystaliśmy na rozmowę. Szukaliśmy odpowiedzi na pytanie „Kim jest Dolnoślązak?” – mówi Michał. – Odwiedziliśmy wiele miejsc w całym województwie i zaskoczyło nas, że ci, z którymi rozmawialiśmy identyfikują się z Dolnym Śląskiem nawet bardziej niż ze swoimi miejscowościami, że w tak przecież krótkim czasie, ci którzy przybyli na „Ziemie Odzyskane” zbudowali tożsamość Dolnoślązaka – dodaje.

Fotografie powstawały w różnych okolicznościach:

– Pozowali nam przypadkowi przechodnie, zwyczajnie zaciekawieni naszym niecodziennym wyglądem, przenośną ciemnią, aparatem z XIX wieku. Ktoś wchodzi do połowy do środka, słychać jak coś się przelewa i nagle na szklanej płytce widać zdjęcie, w dodatku do góry nogami. Ludzie się interesowali – mówi Paweł. – Ten projekt to taka nasza kartka wysłana w przyszłość, wykonana bardzo trwałej, choć skomplikowanej technice. Zdjęcia zrobione 150 lat temu przetrwały w niezmienionej formie. Nasze zdjęcia też mogą, oczywiście, o ile się nie stłuką – dodaje ze śmiechem.

Część spotkań była wcześniej zaplanowana i ogłoszona w mediach.

– To były dla nas niezwykłe chwile, kiedy przychodzili starsi państwo, elegancko ubrani, garnitur, melonik, laseczka, panie w eleganckich sukniach. Oni czuli się wyjątkowo, w końcu mieli zostać utrwaleni w czystym srebrze, i dla nas też byli wyjątkowi, tak jak ich historie. Przed latami, kiedy fotografia była niezwykle droga i ludzie mogli sobie pozwolić na jedno takie zdjęcie w życiu. Ale fotografowani wierzyli, że tak utrwaleni na szkle, przetrwają wiecznie. Stąd nazwa tej techniki: ambrotypy czyli nieśmiertelne. Chcieliśmy wrócić do tych czasów, kiedy fotografia była świętem – wyznaje Michał.

Czy artystom Street Collodion Art się to udało, można sprawdzić samemu, odwiedzając Galerię Zamkową, która od początku wspierała projekt, także finansowo. Wystawę „Portret Dolnego Śląska” można oglądać do 19 kwietnia.


POWIĄZANE ARTYKUŁY