Kulesza, Muskała, Dziędziel, Dorociński w Kulturze Dostępnej

59

Film w reżyserii Kingi Dębskiej „Moje córki krowy” pojawi się już jutro, 15 września, o godzinie 18 na ekranie kina Helios w Lubinie w ramach projektu Kultura Dostępna.

kino

„Moje córki krowy” to film, który powstał z osobistej historii reżyserki Kingi Dębskiej. W rolach głównych wystąpili: Agata Kulesza, Gabriela Muskała, Marian Dziędziel oraz Marcin Dorociński.

Film to opowieść o siostrach, 42-letniej Marcie, aktorce popularnego serialu, która pomimo sławy nie potrafi ułożyć sobie życia oraz 40-letniej Kasi (Gabriela Muskała), której małżeństwo jest dalekie od ideału. Siostry nie próbują ze sobą rozmawiać, ani w jakiś sposób siebie zrozumieć. Dopiero śmierć jednego z rodziców zmusza je do konfrontacji ze sobą i wspólnego działania.

Kultura Dostępna, w której będzie można obejrzeć tę produkcję, to projekt, dzięki któremu szersze grono widzów może skorzystać z kinowych propozycji, obejmujących polskie produkcje filmowe. Seanse w ramach tego cyklu odbywają się w każdy czwartek, zawsze o godzinie 18, a cena biletu wynosi 10 złotych.

Poniżej recenzja filmu Łukasza Maciejewskiego.

Nie pamiętam, ile już razy prowadziłem spotkania z widzami po projekcji „Moich córek krów” Kingi Dębskiej. Film cieszy się wciąż niesłabnącą popularnością, a Marian Dziędziel, Kinga Dębska, Agata Kulesza czy Gabriela Muskała to urodzeni gawędziarze, zjednujący sobie każdą publiczność.

Za każdym razem jest podobnie. Tłumy zadowolonych widzów, wzruszenie i emocje. Kolejne, coraz bardziej osobiste pytania, wreszcie podziękowania, że film trafił w najczulszy punkt, przypomniał własne rozterki związane z żegnaniem bliskich, ucieszył i pocieszył.

To chyba największy sukces Kingi Dębskiej – w filmie wywiedzionym z bardzo osobistej historii reżyserki i scenarzystki, która w krótkim okresie czasu pożegnała rodziców i pogodziła się z siostrą, udało się zawrzeć uniwersalną przypowieść o utracie, która ma również siłę mobilizującą do działania.

Rozpacz należy pokonać, z przeciwnościami można sobie radzić, często udaje się też zaczarować życie tak, żeby nawet po dramatycznym wydarzeniu znowu zaczęło się do nas uśmiechać. W ujęciu Dębskiej nie ma jednak w tej wyrozumiałej tezie taniego sentymentalizmu, nie ma ckliwości, są tylko zdarzenia, silne emocje i wspaniałe poczucie humoru.

Mistrz włoskiego kina, Nanni Moretti, opowiadał mi kiedyś, że najwyższym testem dla reżysera jest umiejętność realizacji komediodramatu, czyli, zdaniem Morettiego, esencji kina. Wzruszenie przez uśmiech. „Moje córki krowy” mogłyby służyć tutaj za wzorzec.

Łukasz Maciejewski


POWIĄZANE ARTYKUŁY