– Przekaz ode mnie jest jasny – nie ma żadnej tolerancji dla lekceważenia procedur bezpieczeństwa – mówi wprost prezes KGHM Radosław Domagalski-Łabędzki. I dodaje, że uprzedził już dyrektorów poszczególnych oddziałów, że jeśli nie będą dbać o bezpieczeństwo załogi, polecą głowy. Jako przykład wskazuje zmiany personalne w Zakładzie Hydrotechnicznym. Dyrektor stracił pracę, m.in. dlatego, że doszło tam do wypadku, który „nie miał prawa się wydarzyć”.
Współczynnik wypadkowości za ubiegły rok w Polskiej Miedzi, znacząco wzrósł. I to zarówno jeśli chodzi o wypadki śmiertelne, jak i takie, gdzie pracownicy zostali ranni. – Zarząd absolutnie nie lekceważy tego zjawiska – zapewnia szef miedziowego holdingu. – Decyzje kadrowe wskazują na to, że z naszej strony nie ma przyzwolenia na nieprzestrzeganie bezpieczeństwa pracy – podkreśla.
Zapytany o szczegóły, prezes Domagalski-Łabędzki wskazuje ostatnie zmiany w Zakładzie Hydrotechnicznym. Pracę stracił tam dyrektor Apolinary Lipski, zastąpił go Przemysław Nowak. – W Zakładzie Hydrotechnicznym doszło do wypadku, zerwała się winda, ranni zostali pracownicy. Ten wypadek nie miał prawa się wydarzyć – informuje prezes, wskazując, że była to jedna z przyczyn odejścia dotychczasowego dyrektora ZH.
Szef miedziowego koncernu nie kryje też, że są inne oddziały, gdzie dyrektorzy odeszli od restrykcyjnego przestrzegania procedur. – Nie ma na to tolerancji, dyrektorzy będą ponosić konsekwencje, także osobiste. Brawura nie popłaca, wszyscy muszą być zdyscyplinowani do przestrzegania procedur. Ludzie muszą być świadomi, że odpowiadają nie tylko za swoje życie, ale też za kolegów – podkreśla prezes.
Prezes zapowiada też, że zlecił już wykonanie jednego audytu. – Dużo się zdarzy w najbliższym czasie, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Na kopalniach pojawią się m.in. systemy, które będą podnosić poziom świadomości pracowników w tej kwestii – dodaje.