Oko i ucho…ministra

116

PiS wziął się za zmiany w kolejnej dziedzinie życia. Tym razem na tapetę wzięto sądownictwo. Kilka dni temu rząd znowelizował ustawę o ustroju sądów powszechnych. Zdaniem opozycji będzie to oznaczać ręczne sterowanie sądami i sędziami. Po co i dlaczego wprowadzono te zmiany? Rozmawiali o tym goście programu „Konfrontacje” w TV Regionalna.pl.

sad

Legnicki poseł PO Robert Kropwnicki przypomina, że do tej pory dyrektor każdego sądu był wyłaniany w konkursie, organizowanym przez prezesa sądu i tak naprawdę był członkiem społeczności danego sądu. Teraz rząd zdecydował, że dyrektor w pełnym zakresie podlega ministrowi i co jest ważne – można go powołać i odwołać w dowolnym momencie, bez konkursu.

– To naszym zdaniem jest skandaliczne – mówi wprost Kropiwnicki. – Minister w każdym sądzie chce mieć swoje oko i ucho, swojego namiestnika. A to on później zatrudnia asystentów sędziów, sekretarki, sekretarzy i całą administrację sądową. Tym samym minister będzie miał przełożenie – od dyrektora po sprzątaczkę w sądzie. Wszystko ma być podporządkowane PiS-owi. To jest dramatyczne, bo władza sądownicza nie może podlegać władzy wykonawczej w żaden sposób. To jest niezgodne z konstytucją – podkreśla.

Wojciech Zubowski, poseł PiS z Głogowa, odpiera zarzuty opozycji. Twierdzi, że te zmiany mają usprawnić pracę sądów i że są konieczne. – Zmian w sądownictwie było więcej i będą kolejne. Reformujemy zapisy dotyczące komorników, nie można już zabierać dzieci z powodu biedy, zmieniamy też kwestie dotyczące nadzoru i to nie podoba się opozycji. Ta zmiana to tylko kwestia organizacyjna, nie dotyczy orzekania. Sędziowie tak jak orzekali, tak nadal będą orzekać. W żaden sposób nie odbije się to negatywnie na pracy sądów – podkreśla Zubowski.

Opozycja nie przyjmuje takich tłumaczeń. Robert Kropiwnicki pyta skąd minister będzie wiedział, że w Głogowie dyrektorem powinien być X a nie Y? – Nie ma żadnej procedury konkursowej. W jaki sposób będą robione nabory? Kiedy rządziła PO, były organizowane przejrzyste konkursy. A teraz minister będzie taki mądry i będzie wiedział, że w Suwałkach jest lepszy X, a w Myśliborzu będzie lepszy Y? – pyta legnicki poseł PO.

Wątpliwości ma też radny sejmiku Tymoteusz Myrda z Bezpartyjnych Samorządowców. – Co do powoływania dyrektorów sądów przez ministra, mam poważne wątpliwości. To w ciągu kilku ostatnich miesięcy kolejny przykład centralizowania władzy. Jeżeli mamy w kraju około 250 sądów rejonowych, to trudno mówić o tym, aby minister w Warszawie wiedział coś na temat ludzi, którzy mają zostać dyrektorami w Zgorzelcu czy Białymstoku. Zgodzę się co do jednego – konkursy były i są najlepszą metodą wyłaniania kandydatów – uważa.

Myrda zwraca też uwagę, że PiS powinien się zająć inną kwestią, związaną z sądownictwem – tym jak powinien wyglądać zawód sędziego i jego stanowisko. – Jeżeli wymagamy od sędziego, aby orzekał na zasadzie niezależności i niezawisłości, kiedy ma oceniać dowody i ferować wyroki na podstawie doświadczenia i litery prawa, to ja mam pytanie o to doświadczenie. I o przykład osoby 30-letniej, która po ukończeniu szkoły, zostaje sędzią. Dla mnie to poważna wątpliwość. Trudno, żeby taka osoba rozstrzygała sprawy rodzinne, jeśli jeszcze nie ma własnego dziecka – zauważa.

Temat wywołał żywą dyskusję w telewizyjnym studiu. Program „Konfrontacje” można obejrzeć poniżej.


POWIĄZANE ARTYKUŁY