Cmentarne hieny teraz pukają do drzwi!

74

Nie podejrzewaliśmy, że tak szybko powrócimy do sprawy, a oszuści aż będą tak aroganccy. Cmentarni naciągacze nie mają skrupułów i są coraz bardziej nachalni. Żerowanie na ludzkim nieszczęściu przybiera różne formy, o czym wciąż przekonują się nasi Czytelnicy.

Pod koniec zeszłego tygodnia opisaliśmy przypadek lubinianki, która znalazła na grobie wizytówkę. Jak mówiła, młody mężczyzna oferował jej pomoc w zdobyciu pieniędzy tytułem odszkodowania za osobę zmarłą. Ostrzegliśmy wówczas mieszkańców przed podobnymi, nieetycznymi procederami.

Po naszej publikacji otrzymaliśmy kolejne zgłoszenia od zaniepokojonych Czytelników. Wczoraj późnym wieczorem byli nachodzeni przez mężczyzn, podających się za pracowników wrocławskiej kancelarii.

Do mieszkanki ul. Odrodzenia wieczorem zapukał obcy mężczyzna. Kobieta mieszka sama, jest wdową. Mąż zginął w wypadku, nie miał jeszcze 55 lat. Pokrywa się to z metodologią stosowaną przez mężczyznę z cmentarza, rozkładającego wizytówki na płytach nagrobnych.

Przestraszona wdowa nie chciała otwierać drzwi, chociaż pukanie było coraz bardziej uciążliwe. Po chwili zamieniło się w głośne dobijanie. Obcy przedstawił się jako pracownik wrocławskiej kancelarii i podając bezbłędnie imię i nazwisko zmarłego męża, powiedział że szuka jego rodziny. Lubinianka nie podjęła żadnej rozmowy, tylko natychmiast zadzwoniła do swojego szwagra, brata zmarłego męża. Ten ostrzegł ją, żeby nikomu nie otwierała.

Szwagier zmarłego, wraz z rodziną mieszka na Przylesiu, na osiedlu domków jednorodzinnych. Jak mówi, po chwili ktoś zaczął dobijać się do nich. – W momencie, kiedy odłożyłem telefon od roztrzęsionej szwagierki, ktoś zapukał do nas. Mieszkamy w domku jednorodzinnym, a ktoś obcy pukał nam do drzwi wejściowych domu. Mężczyzna wkroczył nam na teren ogrodu, nasza furtka jest tak zabezpieczona, że nikt obcy nie otworzy jej z zewnątrz. Nie wiem jak on wszedł – opowiada lubinian. – Otworzyłem drzwi i powiedziałem, że jest późno i nie będę przeprowadzał żadnych rozmów. Tamten zdenerwowany człowiek odparł mi, że przecież on jest z kancelarii i chce porozmawiać. Pierwszy raz widziałem go na oczy, a on znał moje imię i nazwisko, i wiedział, że zginął mój brat, bezbłędnie podał nasze personalia – relacjonuje Czytelnik.

Lubinianin zapewnia, że lokalizacja ich domu jest dosyć skomplikowana, ciężko tam trafić mniej zorientowanym kierowcom, problem mają nawet taksówkarze. – Od najścia mojej szwagierki na ul. Odrodzenia, do dobijania się do nas, na Przylesie, minął co najwyżej kwadrans. To bardzo mało czasu, nie wiem czy jest ich dwóch czy działają w pojedynkę – zastanawia się.

– Sytuację od razu skojarzyłam z artykułem o hienach cmentarnych. Nie wiemy jak działają ci naciągacze, ale w jakiś sposób pozyskali dane o naszej rodzinie. Uznaliśmy z mężem, że zadzwonimy na policję – opowiada żona mężczyzny. – Było późno, ale ten człowiek jest chyba przed pięćdziesiątką i ma wygląd cwaniaczka – dodaje.

Podobnych zdarzeń może być dużo więcej i powinny być natychmiast zgłaszane policji. – Jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości co do autentyczności takich ludzi, od razu dzwonimy pod 997 lub 112. Policja zajmie się tą sprawą, zgłębi również temat pozyskania danych osobowych, bo tego typu informacje na pewno nie widnieją na nagrobkach. Należy również wykazywać się dużą czujnością przy wypełnianiu jakichkolwiek ankiet czy formularzy internetowych – ostrzega aspirant sztabowy Jan Pociecha, oficer prasowy lubińskiej policji.


POWIĄZANE ARTYKUŁY