Przysmaki i tradycje od lubińskich seniorek

1041

Lukrowane baby, pachnące wędliny czy piekący w oczy chrzan – już za parę chwil w większości domów będzie unosił się zapach przygotowań do Wielkanocy. Po czar świątecznych opowieści udaliśmy się z wizytą do Domu Dziennego Pobytu „Senior” w Lubinie. A dla spóźnialskich lub niezdecydowanych, udało nam się zdobyć sprawdzoną recepturę na wyjątkową, wielkanocną potrawę. Pospieszcie się, to ostatni dzwonek na przygotowania!

Wiosna kojarzy się z zielenią i słońcem, a także Wielkanocą – czasem rodzinnego biesiadowania. To nie tylko suto zastawiony stół, ale i moc wartych pielęgnowania tradycji.

Przede wszystkim do świąt trzeba było się odpowiednio przygotować. – Cieszyliśmy się swobodą oraz tym, że możemy razem spędzić ten niezwykły czas. Jednakże te najwspanialsze wspomnienia najbardziej wiążą się z przygotowaniami do Wielkanocy. Kiszeniem barszczu czy malowaniem tuzinów pisanek – wspomina Zofia Biernat.

Przedświąteczny czas kojarzą przede wszystkim z… wstrzemięźliwością. – Od Wielkiego Czwartku był ścisły post. Nie jadaliśmy nic co pochodziło od zwierząt, więc zostawał chleb marmoladą – opowiada Stefania Mikuła.

Stefania Mikuła

Obydwie panie są członkiniami Domu Dziennego Pobytu „Senior”, do którego udaliśmy się po kilka świątecznych inspiracji.

Na stole nie mogło zabraknąć: wielkanocnego żurku pachnącego chrzanem, białej kiełbasy, świątecznej szynki, jajek i ćwikły. Na osłodę babka wielkanocna, sernik czy pascha.

Chociaż panie dzieli wiele lat życia, a ich rodzinne domy setki kilometrów – z rozmowy wynika, że Wielkanoc w wielu domach wyglądała podobnie. Jednak, jako że diabeł tkwi w szczegółach – warto zwracać uwagę na drobiazgi.

Pani Stefania do tej pory wspomina zapach tłuczonych ziemniaków z cebulą i kapustą, natomiast pani Zosia wędliny z piekącym w nos chrzanem.

Zofia Biernat

Panie przyznają – mimo że czasy skromne – koszyczki były bardzo bogate. Teraz widzimy odwrotną tendencję – współcześnie do kościoła nosimy coraz mniejsze, symboliczne koszyczki. – Kiedyś kosz musiał być duży. Jedzenia miało być tyle, żeby wszystkim starczyło – mówi pani Zosia. – Wiele kolorowanych przez nas jaj, masło, pęta kiełbasy, a nawet cała babka wielkanocna zawinięta w chustę, którą nieśliśmy oddzielnie, bo do koszyczka się nie mieściła – wylicza pani Stefania.

– A po powrocie z kościoła, szliśmy z koszyczkiem wokół naszej posesji. Musieliśmy okrążyć obejście trzy razy. To chroniło dom przed nieszczęściem i chorobami – dopowiada seniorka.

– Nie było także mowy, aby w sobotę podebrać coś z koszyczka, chociaż wszystko kusiło, nęciło i pachniało. To było absolutnie zakazane – tłumaczy pani Zosia. – Przynosiliśmy koszyczek, stawialiśmy na białym obrusie na stole, a po chwili wynosiliśmy do chłodnego miejsca w domu. I tak czekał aż do rana, kiedy w niedzielę kończył się post i można było zacząć świętowanie. Oczywiście po rezurekcji – dopowiada seniorka.

– Niewiele osób pielęgnuje już ten zwyczaj, ale żadna rzecz z poświęconego koszyczka nie mogła trafić do śmieci ani się zmarnować – opowiada Elżbieta Miklis, kierownik Domu Dziennego Pobytu „Senior”. – A więc skorupki od jajek wyrzucaliśmy kurom lub rozsypywaliśmy na pole – tłumaczy.

Drugi dzień świąt oprócz śmigusa-dyngusa to także dzień psikusów. – Tam gdzie były młode, urodziwe panny na wydaniu, było najśmieszniej. Większość osób na wiosce czy w miasteczku robiła sobie żarty. Gospodarze budzili się rano i mieli pościągane bramy lub wozy na dachach – śmieje się Miklis.

Jednak, jak podkreślają rozmówczynie – czas Wielkiej Nocy to przede wszystkim czas przeżywania. – Wszyscy byli wdzięczni za to co było i nie wyobrażali sobie zacząć posiłku bez modlitwy i śpiewu – opowiadają seniorki.

Obecnie, luźniej podchodzimy do tradycji świątecznych, ale w takie wyjątkowe dni warto je pielęgnować.

Dla wszystkich tradycjonalistów mamy przepis na delikatny deser, który stanie się ozdobą każdego wielkanocnego stołu. To przysmak z twarogu, masła, wanilii i bakalii, a przywędrował do nas ze Wschodu.

Przygotowania paschy należy zacząć już dzisiaj, tj. w Wielki Piątek, aby była gotowa na sobotę.

Pascha
1 kg dobrego, tłustego twarogu
kostka masła
1 szklanka cukru pudru z wanilią
5 żółtek
smażona skórka pomarańczowa
garść orzechów włoskich lub obranych migdałów
pół szklanki rodzynek lub innych ulubionych suszonych owoców

1. Masło, jajka i ser wyjąć wcześniej z lodówki aby się ogrzały.

2. Ser zemleć trzykrotnie w maszynce, przetrzeć przez sito lub utrzeć w makutrze.

3. Miękkie masło utrzeć z cukrem pudrem puszysty biały krem. Cały czas cierpliwie ucierające, dodawać po jednym żółtku.

4. Powoli dodawać zmielony twaróg.

5. Do utartej masy dołożyć smażoną skórkę pomarańczową, posiekane orzechy lub migdały i posiekane figi lub morele oraz rodzynki (wcześniej można je zalać alkoholem i namoczyć, następnie w razie potrzeby odsączyć). Wszystko delikatnie wymieszać.

6. Ustawić duże sito (min. 20 cm średnicy) na misce. Sito wyścielić podwójnie lub potrójnie złożoną gazą. Wyłożyć do niego masę serową, zawinąć wystające brzegi gazy na wierzch. Przykryć talerzykiem i obciążyć.

7. Wstawić do lodówki na całą noc. Wyłożyć paschę na paterę lub talerz, usunąć gazę i udekorować.

Paschę można przygotować również na słono.

Do utartego twarogu dodajemy: ugotowane i starte jajka, szczypiorek, chrzan oraz odrobinę masła i śmietany, by uzyskać pożądaną konsystencję. Wkładamy na noc do lodówki.


POWIĄZANE ARTYKUŁY